Wczorajsze notowania najlepiej pokazały, jak duże wrażenie na inwestorach wywarła ubiegłotygodniowa przecena. Zupełnie zmieniło się myślenie o perspektywach giełdy. Zamiast wszechobecnego przekonania, że nic nie jest w stanie uniemożliwić bicia nowych rekordów, mamy ogromny strach przed dalszą przeceną. W dalszym ciągu zaskakuje słabość naszej giełdy na tle światowych parkietów. Pod względem skali spadku od 26 lutego na świecie jedynie siedem giełd wypada gorzej od warszawskiej. A miało być zupełnie inaczej - brak zagranicy na naszym parkiecie stwarzał wrażenie, że będzie on bardziej odporny na globalne pogorszenie nastrojów. Przeważyła chyba jednak dość powszechna opinia, że sygnał do realizacji zysków przyjdzie z zewnątrz. To zadziałało jak samospełniająca się przepowiednia. Konsekwencją tego jest teraz to, że warunkiem koniecznym poprawy nastrojów na naszej giełdzie jest pojawienie się przekonania o wychodzeniu światowych rynków na prostą. Tych wciąż brakuje. Indeksy nie miały siły kontynuować wczoraj wtorkowego odbicia.
To utwierdza w przekonaniu,
że było niewiele znaczącym epizodem w trendzie zniżkowym. Nie ma więc powodów, by spieszyć się z kupnem akcji.
Środowe notowania mają jeszcze inny wydźwięk. Na pierwszej sesji tego tygodnia WIG20 zatrzymał się przy ważnym wsparciu, jakie na wysokości 3149 pkt stanowi dołek z pierwszej połowy stycznia tego roku. Odbicie od tej bariery wypada zatem mało imponująco. To zaś należy odczytywać jako słabość kupujących. Jeśli tylko pojawią się następne złe informacje, prawdopodobieństwo przełamania wsparcia będzie bardzo duże. Oznaczać to będzie wzmocnienie dotychczas wysłanych sygnałów wskazujących na odwrócenie trendu na zniżkowy przynajmniej w średnim horyzoncie czasu. Styczniowy dołek ma znaczenie tym większe, że tuż poniżej niego przebiega 12-miesięczna średnia krocząca. W jej okolicach zatrzymała się wyprzedaż w czerwcu 2006 r. Gdyby więc teraz została przecięta, mielibyśmy pierwsze ostrzeżenie dotyczące załamywania się czteroletniej hossy. Optymizmem powiałoby, gdyby WIG20 przebił się przez 3305 pkt, czyli lukę bessy z 28 lutego.