Środowa sesja stała pod znakiem stopniowego umocnienia złotego wobec głównych walut. Na koniec dnia euro kosztowało 3,8990 zł, a dolar 2,9550 zł. Odpływ inwestorów zagranicznych z polskiego rynku kapitałowego (akcji, obligacji) jest już bardzo ograniczony. Z pewnością nie są to już realne pieniądze, lecz kapitał spekulacyjny, podążający za globalnym nastrojem. Dlatego też nie widać realnej podaży naszej waluty. Jej osłabienie powodowane jest przez krótkoterminowych graczy (praktycznie interbank). To powinno wyjaśniać, dlaczego wyprzedaż złotego gaśnie przy istotnych poziomach technicznych - tam następuje zamykanie pozycji. Kanał horyzontalny dla EUR/PLN określony został między 3,8700-3,9250. On powinien definiować krótkoterminową strategię. Dopiero wybicie powyżej 3,9300, generujące transakcje stop-loss, może przenieść kurs EUR/PLN w inne poziomy. Ciekawe, ale na razie większość inwestorów zakłada, że obecne pogorszenie nastroju jest przejściowe. Skłonność do redukcji ekspozycji na ryzyko jest niewielka. I to powoduje duże ryzyko dla globalnych rynków finansowych.