Już prawie miesiąc w Instalu Lublin najważniejszą osobą jest syndyk Janusz Podleśny. To efekt niedawnej decyzji sądu rejonowego, który ogłosił upadłość likwidacyjną lubelskiego przedsiębiorstwa.
Jak wyglądały pierwsze tygodnie pracy syndyka w firmie? - Przede wszystkim muszę tak kontrolować majątek spółki, aby nie zmniejszyć jego bieżącej wartości. Do moich głównych obowiązków należy m.in. zatrudnianie ludzi, podpisywanie kontraktów i przeprowadzanie wewnętrznych analiz - mówi Janusz Podleśny.
Zarząd giełdowej spółki złożył w terminie zażalenie od wyroku sądu rejonowego. - Czekamy na ostateczną decyzję. Przy normalnej procedurze może to potrwać około miesiąca - dodaje syndyk.
Likwidacja Instalu wciąż jest bardzo realna. Ewentualne postępowanie będzie się składać z kilku etapów, między innymi z ustalenia masy upadłości, sporządzenia listy wierzytelności, likwidacji majątku oraz podziału uzyskanych funduszy. Dystrybucja środków nastąpi według określonych kategorii. Listę otwierają wierzyciele, a na końcu "drabinki" są akcjonariusze.
1 czerwca do pracy powołano "stary" zarząd, którego kadencja upłynęła 31 maja. Chodzi o prezesa Jana Makowskiego i wiceprezesa Tomasza Flisa. - Względy formalne wymagają, aby nawet w upadłości likwidacyjnej w spółce istniał zarząd. Jego rola jest oczywiście znacznie mniejsza niż w normalnych warunkach. Niemniej osoby te wykonują prace o charakterze pomocniczym - wskazuje syndyk.