Po okresie spowolnienia na początku roku amerykańska gospodarka wkrótce przyspieszy - zapewnił szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke. Przypomniał też o utrzymującym się zagrożeniu inflacyjnym.
Za pośrednictwem łącz satelitarnych Bernanke przemówił wczoraj do uczestników międzynarodowej konferencji finansowej w Cape Town w RPA. Powiedział, że choć dekoniunktura w budownictwie mieszkaniowym przedłuża się, gospodarka USA powinna wkrótce wejść na ścieżkę umiarkowanego wzrostu. Liczy, że "przynajmniej częściowo" odwrócą się niekorzystne tendencje, takie jak rozdęty deficyt handlowy, spadek inwestycji przedsiębiorstw w zapasy czy niskie nakłady federalne na wyposażenie amerykańskiej armii.
W ostatnim kwartale amerykański produkt krajowy powiększył się zaledwie o 0,6 proc., co było najgorszym wynikiem od ponad czterech lat.
- Nie obserwujemy, żeby problemy na rynku mieszkaniowym przenosiły się na inne działy gospodarki - uspokoił Bernanke, choć przyznał, że potrwają one dłużej niż przypuszczano. Firmy budowlane mają nadmiar domów, które czekają na właścicieli, a w sytuacji drożejących kredytów hipotecznych ze sprzedażą będzie trudno. Analitycy szacują, że w tym i w przyszłym roku mogą podrożeć aż 2 miliony kredytów hipotecznych opartych na zmiennej stopie procentowej. Już wcześniej pojawiły się problemy z obsługą płatności. Teraz takich przypadków może być więcej.
Odnosząc się do inflacji, szef Rezerwy Federalnej stwierdził, że tzw. inflacja bazowa, bez cen żywności i energii, utrzymuje się na nieco zbyt wysokim poziomie. Ma stopniowo spadać, choć jest to prognoza obarczona sporym ryzykiem. Mogą drożeć nośniki energii. Presję inflacyjną stwarza też sytuacja na rynku pracy.