O 6,1 proc. wzrósł w I kwartale produkt krajowy Czech. Tempo z końcówki zeszłego roku utrzymało się, ale ekonomiści liczyli na trochę więcej.

Czeska gospodarka skorzystała z ciepłej zimy. Głównie dlatego produkcja budowlana wzrosła o rekordowe 28,9 proc. Swoje zrobili też konsumenci. Ich szeroko otwarte portfele pozwoliły powiększyć wydatki gospodarstw domowych o 6,7 proc., czyli najmocniej od przeszło trzech lat. Nic dziwnego, skoro zarabiają coraz więcej. Ostatnie dane mówiły o 6,2-proc. realnym wzroście wynagrodzeń, także najszybszym od trzech lat. Pracownicy mogą stawiać wysokie żądania, bo bezrobocie w Czechach jest najniższe od 2004 r.

Tymczasem nakłady inwestycyjne firm podskoczyły jedynie o 1,5 proc. w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami poprzedniego roku. Wydatki rządowe wzrosły jeszcze mniej - tylko o 0,4 proc. Na dynamikę PKB ujemnie wpłynęły wyniki handlu z zagranicą. Eksport, mimo uruchomienia pełnych mocy produkcyjnych we wspólnej fabryce Toyoty i PSA Peugeot Citroen, nie rośnie bowiem tak szybko, jak import (14,6 proc. w porównaniu z 16,5-proc. wzrostem importu).

Tempo zwyżki czeskiego PKB dwukrotnie przebiło wynik krajów strefy euro (3 proc. w I kwartale). Jednak ekonomiści liczyli, że wynik Czech będzie jeszcze lepszy i sięgnie 6,3 proc.

Ekonomiści boją się, że rosnące pensje i wydatki Czechów przyczynią się do wybuchu inflacji. W tym roku lokalny bank centralny już raz musiał podnieść główną stopę procentową - najniższą w Unii Europejskiej - o 25 pb., do 2,75 proc. Inwestorzy prognozują jeszcze dwie takie podwyżki. Jednak majowe dane o inflacji były korzystne. Spadła do 2,4 proc., z 2,5 proc. w kwietniu, najwyższego poziomu od siedmiu miesięcy.