Zasada naczyń połączonych

Pokazuję mu rękami, jak to działa. Wymachuję, ale on patrzy na mnie sceptycznie, jakbym chciał nauczyć go doić krowę. Nagle widzę przerażenie na jego twarzy...

Publikacja: 25.06.2007 08:49

Poznałem menedżera najwyższego szczebla, którego kariera toczyła się idealnie. Aż nagle załamała się. Nieszczęścia chodzą parami, w tym samym czasie, kiedy stracił pracę, rozwodził się. Teraz ma nową żonę, ich małżeństwo jest idealne, lecz jego kariera ciągle pozostaje cieniem tego, czym była dawniej. Kiedy osiągnął sukces, niewątpliwie poświęcił życie rodzinne na rzecz kariery. Mimo zapewnień, że w rodzinie wszystko było w porządku, sytuacja zmierzała do martwego punktu, od którego nie było odwrotu. Rozwód był bolesny. Teraz, chociaż nowa żona wspiera jego karierę jak tylko może, czegoś cały czas mu brakuje.

Kiedy rozmawiam z nim na ten temat, nie widzi związku między wydarzeniami z życia prywatnego i zawodowego. Według niego, jego sytuacja jest wynikiem zbiegu okoliczności bez znaczenia. On jest niezniszczalnym optymistą, który widzi wszystko w sposób pozytywny. Każda przeszkoda mobilizuje go do większego wysiłku.

Jego zwycięski temperament zawsze był kluczem do sukcesu. Dzisiaj, po trzech porażkach zawodowych z rzędu, trudno jest mu się otrząsnąć. Widać, że się nie zmienił, tylko jakby się skurczył. Nie jest już tak bardzo ekspresyjny w swoim entuzjazmie, a przy tym cały czas bagatelizuje powody do zmartwień. Nie akceptuje tego, że ma prawo martwić się. Wiem, że to mu przeszkadza. Wiem też, że taki mój osąd bardzo by go skrzywdził. Atak frontowy go nie wzrusza. Nie jest gotowy przyjąć do wiadomości tego rodzaju uwag.

W związku z tym rozpoczynam sesję coachingowa od rozmowy o jego życiu prywatnym. Pytam, czy mogę zapytać o jego byłą żonę. On chętnie opowiada o tym, że między nimi nie mogło dziać się dobrze, gdyż żona przejmowała się najmniejszymi drobiazgami, a jego optymizm drażnił ją zamiast cieszyć. Kiedy chciał ją pocieszyć, żona go oskarżyła, że jest egoistą. Dzisiaj jego nowa małżonka wierzy w niego. Twierdzi, że to mu pomaga w czasie stagnacji jego kariery.

Kiedy kariera kwitła, małżeństwo się rozsypywało. Kiedy małżeństwo kwitnie, to kariera się ślizga w marazmie. Kiedy życie zawodowe idzie do góry, życie prywatne rozlewa się na boki. A kiedy życie prywatne pęcznieje, kariera wycieka. To zasada naczyń połączonych, o której uczymy się w szkole podstawowej. Pokazuję mu rękami, jak to działa. Wymachuję, ale on patrzy na mnie sceptycznie, jakbym chciał nauczyć go doić krowę.

Nagle widzę przerażenie na jego twarzy. Przypomina sobie, jak kilkanaście lat temu jego syn został kopnięty przez osła w twarz. Był na wczasach u dziadków, którzy mają gospodarstwo na wsi. Żona była przy tym wypadku, on zaś pracował wtedy w Warszawie. Żona panikowała. Szpital, chirurgia... Zamiast ją uspokoić, sam się uspokoił, dzwoniąc do lekarza, który stwierdził, że nie ma powodów do zmartwień. Więc przyjechał do syna dopiero trzy dni po wypadku.

Zmartwił się dopiero wtedy, kiedy zobaczył zdeformowaną twarz chłopca. Strasznie to przeżył. Żona naskoczyła na niego, że jest paskudnym egoistą, że ma dość jego firmy itd., itp. Kiedy to mówi, widać, że znowu bagatelizuje.

Jednak zwracam mu uwagę, że pierwszy raz zauważyłem u niego prawdziwe zmartwienie. Nigdy wcześniej nie zaobserwowałem u niego takich silnych uczuć. Trafiłem w jego czuły punkt. Odblokowuje się i zaczyna mówić wszystko, co czuł, kiedy patrzył na twarz dziecka. Pokazuje pierwszy raz, że strasznie to przeżył.

Nagle wskakuje sam na inny temat z życia zawodowego. Szybko orientuję się, że chce mi powiedzieć o kryzysie w poprzednim miejscu pracy, kiedy jego kariera się załamywała. Mówię do niego: "a tam to ty dostałeś kopa w twarz!" Przyznaje mi rację. Opowiada mi, jak z perspektywy czasu widzi, że zignorował sygnały zapowiadające katastrofę. Wraca do tematu syna. Pamięta, jak wieczorem rozmawiał z nim w szpitalu. Syn spytał go, czy kocha mamę. I znowu widać na jego twarzy ten sam wyraz zmartwienia, którego nigdy wcześniej nie można było u niego dostrzec. Tym razem nic nie mówię. Sam mówi o tym, że po tym fatalnym pytaniu syna martwił się, że zaraz jego małżeństwo się rozpadnie. Wnioskuje sam, co w jego zachowaniu mógłby zmienić, aby na przyszłość uniknąć podobnej sytuacji.

Wiem, że już wszystko zrozumiał, kiedy stwierdza: - Czego nie możemy się nauczyć w życiu zawodowym, nauczymy się w życiu prywatnym. Czego nie możemy nauczyć się w życiu prywatnym, nauczymy się w życiu zawodowym!

Wszystkie opisane zdarzenia sĄ fikcyjne.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy