Poznałem menedżera najwyższego szczebla, którego kariera toczyła się idealnie. Aż nagle załamała się. Nieszczęścia chodzą parami, w tym samym czasie, kiedy stracił pracę, rozwodził się. Teraz ma nową żonę, ich małżeństwo jest idealne, lecz jego kariera ciągle pozostaje cieniem tego, czym była dawniej. Kiedy osiągnął sukces, niewątpliwie poświęcił życie rodzinne na rzecz kariery. Mimo zapewnień, że w rodzinie wszystko było w porządku, sytuacja zmierzała do martwego punktu, od którego nie było odwrotu. Rozwód był bolesny. Teraz, chociaż nowa żona wspiera jego karierę jak tylko może, czegoś cały czas mu brakuje.
Kiedy rozmawiam z nim na ten temat, nie widzi związku między wydarzeniami z życia prywatnego i zawodowego. Według niego, jego sytuacja jest wynikiem zbiegu okoliczności bez znaczenia. On jest niezniszczalnym optymistą, który widzi wszystko w sposób pozytywny. Każda przeszkoda mobilizuje go do większego wysiłku.
Jego zwycięski temperament zawsze był kluczem do sukcesu. Dzisiaj, po trzech porażkach zawodowych z rzędu, trudno jest mu się otrząsnąć. Widać, że się nie zmienił, tylko jakby się skurczył. Nie jest już tak bardzo ekspresyjny w swoim entuzjazmie, a przy tym cały czas bagatelizuje powody do zmartwień. Nie akceptuje tego, że ma prawo martwić się. Wiem, że to mu przeszkadza. Wiem też, że taki mój osąd bardzo by go skrzywdził. Atak frontowy go nie wzrusza. Nie jest gotowy przyjąć do wiadomości tego rodzaju uwag.
W związku z tym rozpoczynam sesję coachingowa od rozmowy o jego życiu prywatnym. Pytam, czy mogę zapytać o jego byłą żonę. On chętnie opowiada o tym, że między nimi nie mogło dziać się dobrze, gdyż żona przejmowała się najmniejszymi drobiazgami, a jego optymizm drażnił ją zamiast cieszyć. Kiedy chciał ją pocieszyć, żona go oskarżyła, że jest egoistą. Dzisiaj jego nowa małżonka wierzy w niego. Twierdzi, że to mu pomaga w czasie stagnacji jego kariery.
Kiedy kariera kwitła, małżeństwo się rozsypywało. Kiedy małżeństwo kwitnie, to kariera się ślizga w marazmie. Kiedy życie zawodowe idzie do góry, życie prywatne rozlewa się na boki. A kiedy życie prywatne pęcznieje, kariera wycieka. To zasada naczyń połączonych, o której uczymy się w szkole podstawowej. Pokazuję mu rękami, jak to działa. Wymachuję, ale on patrzy na mnie sceptycznie, jakbym chciał nauczyć go doić krowę.