Rada Ministrów zajmie się dziś projektami ustaw funkcjonującymi w świadomości społecznej jako reforma finansów publicznych. Wszystko wskazuje, że wicepremier Zyta Gilowska przeforsuje swoje pomysły i nowa ustawa o finansach publicznych wejdzie w życie z początkiem 2008 r. Oczywiście, i tym razem nie obędzie się bez pójścia na kompromis z koalicjantami. Jak tłumaczy nam minister Jacek Kościelniak, nie znikną wojewódzkie fundusze wodne, a kierowany przez Samoobronę resort rolnictwa zyska kolejne kompetencje.

Targi o losy tych czy innych instytucji przesłoniły ostatnio meritum reformy. Dziewięć lat temu Sejm przyjmował poprzednią ustawę pod hasłem "decentralizacji". Był to czas reformy samorządowej i przekazywania wpływów podatkowych "na prowincję". Teraz mowa o "konsolidacji", czyli włączaniu budżetów wydzielonych jednostek do centrali. Myślą przewodnią jest kontrola i przejrzystość. Taki proces może przynieść oszczędności, ale...

Już rok temu rząd dodał pieniądze z Unii Europejskiej do budżetu. Teraz trafią do niego dochody gigantycznych funduszy zarządzanych przez ZUS i KRUS, a także plany związane z budową dróg i kolei. Odnosi się wrażenie, że resort finansów sterować chce wszystkimi bez wyjątku procesami gospodarczymi i inwestycyjnymi w kraju.

O ile jednak plany finansowe różnych instytucji przygotowują specjaliści, o tyle budżet państwa uchwala Sejm. Tymczasem posłowie kierują się coraz częściej populistycznymi pobudkami. Z tego też powodu konsolidacja finansów musi budzić mieszane uczucia.