Ceny miedzi odnotowały drugi z rzędu tygodniowy wzrost. Inwestorzy przystąpili do zwiększonych zakupów, spodziewając się, że popyt na ten metal znowu będzie przewyższał jego podaż, bo zapasy topnieją, a produkcję zakłócają spory płacowe w kopalniach w Chile, największym światowym źródle miedzi.
Zapasy monitorowane przez giełdy surowcowe w Londynie, Nowym Jorku i Szanghaju spadły w minionym tygodniu o 7,4 proc., do 208636 ton, co odpowiada światowemu zużyciu miedzi w ciągu pięciu dni. Robotnicy akordowi z kopalni Codelco, największego producenta miedzi na świecie, strajkują już od dwóch tygodni. Górnicy z Dona Ines de Collahausi, trzeciej pod względem wielkości kopalni w Chile, domagają się wyższych płac.
Analitycy Credit Suisse w najnowszym raporcie przewidują, że w przyszłym roku na rynku miedzi będzie deficyt w wysokości 75 tys. ton po spodziewanej w tym roku nadwyżce na poziomie 82 tys. ton. Kopalnie nie są w stanie w tym roku w pełni wykorzystywać mocy produkcyjnych, gdyż strajki spowodują straty w produkcji szacowane na 642 tys. ton. Strajkują też górnicy w kopalniach miedzi w Meksyku i Peru. Credit Suisse o 11 proc. do 7033 USD za tonę podniósł swoją prognozę na ten rok średniej ceny miedzi.
Pod koniec piątkowych notowań tona miedzi z dostawą za trzy miesiące kosztowała w Londynie 7832 USD, o 28 USD mniej niż na zamknięciu dzień wcześniej. Na koniec minionego tygodnia kontrakty te kosztowały po 7560 USD za tonę.