Czy wysokie, idące w miliony złotych, zarobki głównych menedżerów spółek są do przełknięcia dla pracowników, tym bardziej że dysproporcje między średnimi płacami kierownictwa i zwykłego personelu są coraz większe?
Coraz częściej zauważamy, że zarobki kadry zarządzającej są na poziomie europejskim, czego nie można powiedzieć o płacach pracowników. NSZZ Solidarność powtarza, że niskie płace są barierą w rozwoju gospodarki. To jedno z podstawowych przesłań związku w tej kadencji. Ciągle słyszymy jednak głosy ekonomistów, że wyższe płace pracowników zmniejszają konkurencyjność przedsiębiorstw. Ale już wysokie zarobki kierownictwa nie wpływają negatywnie na konkurencyjność przedsiębiorstw? Trochę w tym hipokryzji. Poza tym uważam, że takie duże dysproporcje nie wpływają pozytywnie na budowanie dobrej atmosfery w firmie.
W jakich sytuacjach związki zawodowe i pracownicy są w stanie pogodzić się z wysokimi uposażeniami kadry menedżerskiej?
Na pewno łatwiej się pogodzić z takimi różnicami, jeśli pracownicy zarabiają na tyle dobrze, że stać ich na utrzymanie siebie i swoich rodzin na godnym poziomie. Pracownikom zawsze powtarza się, że ich zarobki są uzależnione od wyników przedsiębiorstwa, od ich wydajności. Podobnie powinno być w przypadku kadry zarządzającej. Niedopuszczalne są przypadki, jeśli zarząd wypłaca sobie wysokie premie, w sytuacji kiedy firma ma słabe wyniki.
Czy, Pana zdaniem, motywacyjne programy długoterminowe - premiowanie zarządów za pomocą akcji i opcji na akcje - są lepszym sposobem wynagradzania niż krótkoterminowe uposażenia gotówkowe bądź uwzględniające dodatkowe bonusy (socjalne, zdrowotne, samochód itp.)?