Firmy zajmujące się tzw. importem równoległym leków chcą wykorzystać tworzoną właśnie nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, finansowanych ze środków publicznych, by móc wprowadzać więcej tańszych leków na polski rynek. W tym celu chcą zaproponować zapis, by wszystkie leki sprowadzane w ramach importu równoległego były automatycznie dopisywane do list refundacyjnych.
W tej chwili - mimo że w Polsce import równoległy jest możliwy od maja 2004 roku - do obrotu można wprowadzać tylko leki nierefundowane. Zdaniem Tomasza Dzitko, prezesa Delfarmy - jednej z firm zajmujących się sprowadzaniem tańszych leków - z takiego ograniczenia zdają sobie sprawę ustawodawcy, bo nowela przewiduje umieszczenie importerów równoległych wśród podmiotów, które mogą składać wnioski refundacyjne. Ograniczenie jest zresztą, jego zdaniem, niezgodne z prawem unijnym.
Jednocześnie jednak w nowelizacji pojawia się wymóg zapewnienia ciągłości dostaw, co w przypadku importerów równoległych jest warunkiem nie do spełnienia. Tacy dostawcy wykorzystują bowiem różnicę cen między tym samym lekiem w różnych krajach Unii w danym momencie. Kupują leki od licencjonowanych hurtowni farmaceutycznych w krajach, gdzie są one akurat tańsze, i oferują je w innych państwach taniej niż firmy farmaceutyczne, nawet jeżeli lek jest chroniony patentem. Ponieważ ceny leków na poszczególnych rynkach zmieniają się, importer równoległy nie może przewidzieć, jak długo sprowadzany przez niego lek będzie tańszy niż "na miejscu". Wiele leków, na które otrzymano stosowną licencję, nie było nigdy sprowadzonych do Polski, bo w międzyczasie podrożały w innych państwach lub staniały w kraju (np. po informacjach o planowanym imporcie równoległym).
W Polsce dostęp do tańszych importowanych leków jest szczególnie istotny dla pacjenta. Co prawda, farmaceutyki należą u nas do jednych z najtańszych w Europie, ale za to poziom współpłacenia przez chorych jest jeden z najwyższych i sięga średnio 35 proc. ceny leku podlegającego refundacji. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie leki wykupywane przez pacjentów, to okaże się, że w Polsce poziom współpłacenia przekracza 60 proc. Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia przyjmuje, że o utrudnionym dostępie do leków można mówić, gdy pacjent musi dopłacać więcej niż 50 proc. Poza tym, obecny system refundacji preferuje leki generyczne, czyli tańsze odpowiedniki leków oryginalnych. Generyki nie są jednak najnowocześniejszymi medykamentami dostępnymi na rynku. Te zupełnie innowacyjne są zazwyczaj drogie i nie mieszczą się w widełkach cenowych ustalanych przez Ministerstwo Zdrowia. Dopuszczenie tańszych leków innowacyjnych z importu równoległego do refundacji mogłoby umożliwić dostęp do nich części chorych.
W kraju zarejestrowanych jest 14 importerów równoległych, ale tylko kilku z nich działa aktywnie. W tym roku sprowadzą oni leki warte 27 mln zł, co pozwoli zaoszczędzić prawie 9 mln zł.