Czy można mieć dobre fundamenty i jednocześnie złą politykę gospodarczą? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że odpowiedź na postawione pytanie jest przecząca.
Dobra polityka gospodarcza nagradzana jest w postaci stabilnego długoterminowego wzrostu. Prawda jest jednak bardziej skomplikowana, efekty określonej polityki gospodarczej pojawiają się ze znacznym opóźnieniem w stosunku do podjętych działań uruchamiających tę politykę. Powszechnie znanym i dobrym przykładem jest polityka pieniężna, której zaostrzenie, poprzez podwyżkę stóp procentowych, wpływa na inflację po roku, o ile nie po jeszcze dłuższym okresie. Opóźnienie pomiędzy uruchomieniem danej polityki a jej efektami może mieć również pozytywny, polityczny wymiar. Szybko rozwijająca się, dzięki dobrym fundamentom, gospodarka może zachęcić do kontynuowania dotychczasowej polityki ekonomicznej i tym samym prowadzić do korekty początkowych zamierzeń gospodarczych. W tym zakresie interesującym przykładem jest Słowacja.
Rząd Mikulasza Dzurindy, w którym pierwsze skrzypce grała grupa młodych ekonomistów z Ivanem Mikloszem - ministrem finansów - na czele, wprowadził szereg odważnych zmian gospodarczych. Rząd ten uporządkował wręcz "barokowy" system ulg i zwolnień w podatku PIT i wprowadził jedną stawkę podatkową. Ujednolicił stawkę podatku VAT dla wszystkich produktów. Po stronie wydatków budżetowych rząd Dzurindy zaostrzył kryteria przyznawania pomocy socjalnej. Skuteczną politykę fiskalną uzupełniała klarowna polityka wspierająca przedsiębiorczość. Wejście do Unii Europejskiej, zdecydowana deklaracja szybkiego przyjęcia euro, odpowiedzialna polityka fiskalna uruchomiły napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych, wydatnie przyczyniając się tym samym do przyśpieszenia tempa wzrostu gospodarczego. Przegrana w ostatnich słowackich wyborach Dzurindy wydawała się początkiem końca słowackiego sukcesu gospodarczego.
Nowy rząd na czele z Robertem Fico, wsparty przez partie, które nie stroniły w kampanii wyborczej od populistycznych haseł, został szybko skonfrontowany z twardą rzeczywistością gospodarczą. Głoszony program gospodarczy nowego rządu musiał wzbudzić niepokój inwestorów, w rezultacie doszło do istotnego osłabienia słowackiej korony. Deprecjacja korony musiała pobudzić presję inflacyjną. Pomijając negatywne skutki gospodarcze i społeczne inflacji, powstało również zagrożenie dla spełnienia kryteriów z Maastricht. Potencjalne przekroczenie dopuszczalnego limitu inflacji oraz niestabilność kursowa mogły zagrozić terminowi przyjęcia euro. Fiasko szybkiego wejścia do strefy euro miało nie tylko wymiar politycznej porażki, która nowy rząd sprowadzała do roli "grabarza" "eurolandowych" aspiracji, ale również musiało negatywnie wpłynąć na ocenę zagranicznych inwestorów i tym samym spowodować zahamowanie napływu zagranicznego kapitału. Istotne wahania w napływie kapitału w połączeniu z dłuższym przebywaniem Słowacji w systemie ERM2 niosło dla gospodarki ryzyko podważenia solidnych podstaw długoterminowego, szybkiego wzrostu gospodarczego.
Na takie ryzyko nie mógł wystawić się nowy rząd Słowacji, dlatego władze zdecydowały się na korektę programu. Wprowadzono kosmetyczne zmiany podatku od dochodów osobistych oraz poprzestano na obniżce stawki podatku VAT tylko na środki medyczne. "Rozwodnienie" populistycznego programu, szczególnie utrzymanie pod kontrolą wzrostu płac w sektorze publicznym, i z drugiej strony kompetentna polityka monetarna banku centralnego odwróciły tendencję zmian kursu korony. Powrót do długoterminowego trendu aprecjacyjnego korony pozwolił na zahamowanie inflacji i w rezultacie stworzył przestrzeń do obniżki stóp procentowych. Pozytywny trend spowodowany reformami wprowadzonymi przez poprzednią ekipę nie został więc odwrócony. Boom gospodarczy jest na Słowacji nadal kontynuowany.