Rosnący PKB jest ważny, ale szczęście jest najważniejsze

Koszty związane z dojazdem do pracy stanowią około 20 proc. dochodów przeciętnego gospodarstwa domowego w USA

Publikacja: 24.07.2007 09:12

Niedawno rozpoczęły się wakacje, zamiast więc koncentrować się na kryzysach rządowych i reakcjach rynków finansowych, warto może zająć się nieco lżejszymi tematami. Tym bardziej że znaczna część czytelników "Parkietu" zapewne korzysta właśnie z urlopu, wedrując po górach, żeglując na Mazurach lub jeziorach północno-zachodniej Polski, wylegując się na plaży, przemierzając Polskę na rowerach lub leniuchując z dala od wielkomiejskiego zgiełku. Ci, którzy mają mniej szczęścia, próbują zapewne dopiero dotrzeć do miejsca wypoczynku, a zupełni pechowcy muszą wciąż dojeżdżać do pracy. Dlatego inicjując sezon ogórkowy, chciałbym nawiązać do poruszanego już wielokrotnie tematu, a mianowicie - stanu polskich dróg. Tym razem jednak, zamiast narzekać na dziury w jezdni, warto rzucić okiem na wyniki analiz ekonomicznych dotyczących konsekwencji słabej infrastruktury drogowej.

Na początek kilka faktów. Według badań przeprowadzanych regularnie przez Europejską Fundację na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy, w 2005 roku średni czas dojazdu i powrotu z pracy w piętnastu krajach ówczesnej strefy euro wynosił 40,9 minuty. Jak łatwo się domyślić, Polska odstawała od średniej z wynikiem na poziomie 42,2, chociaż i tak w porównaniu z Rumunią (53,9) lub Holandią (50,7) wypadała dosyć nieźle. Na przeciwnym biegunie znajdowała się choćby Austria z przeciętnym dziennym czasem dojazdu i powrotu wynoszącym zaledwie 31,8 minuty.

Ponieważ badanie było przeprowadzane w 2005 roku, można przypuszczać, że od tego czasu pozycja Polski pogorszyła się. W końcu dzięki otwarciu granic liczba samochodów na polskich drogach wyraźnie wzrosła, podczas gdy infrastruktura transportowa bynajmniej nie została nadmiernie rozbudowana. Co prawda fundusze unijne płyną do kraju szerokim strumieniem, inwestycje rosną w niemal 30-

-proc. tempie, a do tego dochodzą zapowiedzi wybudowania tysiąca kilometrów autostrad. Jednak zanim kierowcy doczekają się pierwszych efektów tych działań, muszą pogodzić się z tym, że Polska stała się wielkim placem robót drogowych, których efektem jest tylko wydłużenie czasu podróży.

Co to oznacza dla gospodarki? Chociaż dla przypadku Polski nie prowadzono tego typu badań, jednak według ekonomistów zajmujących się gospodarką amerykańską, koszty związane z dojazdem do pracy (trwającym tam około 49 minut) stanowią około 20 proc. dochodów przeciętnego gospodarstwa domowego, a więc więcej niż wydatki na żywność. Oczywiście do kosztów w postaci materialnej dochodzą również te niemierzalne, związane ze stresem i utraconym czasem.

Ponieważ samopoczucie i zadowolenie gospodarstw domowych jest przedmiotem zainteresowania tzw. ekonomii szczęścia (happiness economics), kilku ekonomistów zdążyło już zająć się analizą konsekwencji związanych z długimi dojazdami do pracy. Standardowe teorie ekonomii sugerują, że skoro ktoś decyduje się dojeżdżać do pracy, to prawdopodobnie uznaje, iż gra jest warta świeczki. Może na przykład warto długo dojeżdżać, jeżeli mieszkanie w odległej od centrum okolicy rekompensuje wszystkie stresy?

Tego typu wytłumaczenia mogą mieć jednak zastosowanie tylko wówczas, gdy gospodarstwa domowe mają swobodę w wyborze miejsca zamieszkania i pracy. Biorąc jednak pod uwagę niewielką podaż mieszkań w Polsce i ich stosunkowo wysokie ceny, przeciętny Kowalski ma raczej ograniczone możliwości wyboru lokalizacji mieszkania, a przez to również czasu związanego z dojazdem do pracy.

Co więcej, nawet w krajach o zdecydowanie lepiej rozwiniętym rynku nieruchomości sytuacja osób poświęcających dużo czasu na dojazdy nie wygląda najlepiej. Według badań przeprowadzonych przez Aloisa Stutzera i Bruno S. Freya, ekonomistów zajmujących się tą tematyką, w Niemczech osoby spędzające więcej czasu na dojazdach deklarują również wyraźnie mniejsze zadowolenie z życia. Co więcej, wynik nie zmienia się, nawet jeżeli weźmie się pod uwagę wpływ innych czynników mogących wpływać na samopoczucie. O skali problemu może świadczyć również to, że według autorów powyższego badania, wydłużenie czasu dojazdu o około 19 minut jest porównywalne z jedną piątą negatywnego efektu odczuwanego w przypadku utraty pracy. Nawet jeżeli wydaje się to mało racjonalne, najwidoczniej dla ankietowanych stanie w korkach jest wyjątkowo stresujące.

Ponieważ celem polityki gospodarczej jest nie tyle maksymalizowanie PKB, ile raczej większe zadowolenie z życia obywateli, problem polskich dróg naprawdę zasługuje na uwagę. Zauważyła to dawno już część polityków i stąd zapewne wynikają liczne zapowiedzi budowy kilometrów autostrad. Niestety, dopóki nie doczekamy się efektów tych obietnic, większość z nas będzie musiała wciąż cierpieć w długich korkach.

Starszy ekonomista City Handlowy

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy