Alan Greenspan 5 grudnia 1996 r. powiedział: "Najwyraźniej utrzymująca się niska inflacja zmniejsza niepewność odnośnie do przyszłości, obniża premię za ryzyko i podwyższa ceny akcji i innych aktywów. Widać ujemną zależność między wskaźnikami cena/zysk a przeszłą stopą inflacji. Jednak skąd będziemy wiedzieć, kiedy nieracjonalny entuzjazm (irrational exuberance) nadmiernie podniósł wyceny aktywów, co może wywołać tak nieoczekiwany i długi okres spowolnienia, jaki miał miejsce w Japonii w ostatniej dekadzie?".
Wypowiedź ta być może jeszcze śni się po nocach zarządzających funduszami, którzy pod koniec ubiegłego tysiąclecia mieli portfele wypchane akcjami, ponieważ zwykle cytuje się ją jako ostrzeżenie przed bąblem spekulacyjnym. I zapewne to miał na myśli Alan Greenspan, choć potoczne rozumienie tego fragmentu nie musi koniecznie na to wskazywać - ot, prezes banku centralnego zwraca uwagę, że konieczna jest ostrożność na rynku finansowym. Przecież to oczywiste?
Tymczasem kilka dni temu w "Parkiecie" można było przeczytać na pierwszej stronie, że zdaniem wiceprezesa Narodowego Banku Polskiego i członka Komisji Nadzoru Finansowego na rynku akcji możemy mieć do czynienia z bąblem spekulacyjnym. Stwierdzenie to padło przy okazji skądinąd bardzo słusznej propozycji zwiększenia limitu inwestowania otwartych funduszy emerytalnych w obligacje zagraniczne.
Nie chcę wnikać w powody konstatacji wiceprezesa Rybińskiego i w ogóle nie zamierzam wypowiadać się na temat wycen na warszawskiej giełdzie (choć, patrząc na podstawowe wskaźniki, są one rzeczywiście wysokie). Niemniej przypominam sobie, kiedy kilka miesięcy temu Krzysztof Rybiński zaciekle polemizował z redaktorem "Gazety Wyborczej" Witoldem Gadomskim za to, że ten użył sformułowania "Niebezpieczny Bank Polski".
Krzysztof Rybiński napisał wtedy, że artykuł "wprowadza w błąd Polaków, straszy ich konsekwencjami jakichś wyimaginowanych scenariuszy" oraz że "w gospodarce XXI wieku rośnie rola oczekiwań, zatem pisanie takich felietonów na pierwszej stronie ogólnopolskiej gazety, felietonów, które kreują oczekiwania katastrofy i prawie wzywają Polaków do zabierania oszczędności z polskich banków, jest przykładem skrajnej nieodpowiedzialności i dezinformacją społeczeństwa".