Zdecydowana większość umów sprzedaży mieszkań na rynku pierwotnym zawiera klauzule niedozwolone - przyznaje Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W ostatnim półroczu UOKiK przebadał niemal dwustu deweloperów. Tak, jak pisaliśmy wczoraj, raport z kontroli przynosi raczej smutny obraz. Dowodów naruszeń interesów klienta jest więcej niż przed czterema laty (wówczas Urząd zakwestionował około 40 proc. umów kupna mieszkań).
Bezpodstawne podwyżki
Przyczyn takiego stanu rzeczy można się łatwo domyślić. Galopujące ceny domów i ograniczona ich podaż sprawiły, że deweloperzy czują się bezkarnie. - Z reguły większość firm przesuwa ryzyko wzrostu cen w całości na klienta, wpisując do umowy korzystne dla siebie klauzule waloryzacyjne - przyznaje Marek Szabliński z delegatury UOKiK w Krakowie.
Zdaniem Urzędu, deweloper nie może podnosić kosztu 1 mkw. tylko z uwagi na "sytuację rynkową". - Podwyżka musi znaleźć uzasadnienie w faktycznym wzroście wydatków na budowę - zaznacza M. Szabliński.
Czekający na mieszkanie klient ma jednak najczęściej do wyboru albo zgodzić się na wyższą cenę, albo wypowiedzieć umowę. Małgorzata Rothert, warszawski rzecznik konsumenta, przyznaje, że tylko w niektórych przypadkach udaje się dojść do satysfakcjonującego obie strony kompromisu. Dlatego też rząd zapowiada nowe obostrzenia - m.in. zawieranie umowy przedwstępnej z deweloperem obowiązkowo w postaci aktu notarialnego. Taka forma gwarantuje kupującemu, że w razie sporów o cenę mieszkanie nie będzie sprzedane komuś innemu.