Jednym z pomysłów na uniknięcie prowizji i jednocześnie uzyskanie dostępu do funduszy różnych towarzystw może być Supermarket Funduszy Inwestycyjnych w mBanku. Dzięki niemu można inwestować w jednostki TFI bez prowizji. Tutaj towarzystwa pobierają jedynie opłatę za zarządzanie, którą dzielą się z bankiem.
Czysta spekulacja?
- Supermarket w mBanku jest dobry dla dwóch typów klientów - uważa Przemysław Guberow, dyrektor ds. produktów inwestycyjnych w Open Finance i Noble Banku. Jedna grupa to spekulanci, którzy są świadomi ryzyka związanego z krótkoterminowym inwestowaniem w fundusze. Druga to ci, którzy chcieliby zainwestować część swoich dochodów, ale w razie czego móc w każdej chwili je wycofać. Według niego, możliwość kupna funduszy za darmo nie jest dobrym rozwiązaniem dla klienta. - TFI specjalnie wprowadzają opłaty za kupno jednostek i za zbyt wczesną ich sprzedaż, by zniechęcić do spekulacyjnego podejścia do inwestycji - podkreśla.
Innego zdania jest Jakub Żak z PricewaterhouseCoopers. - Opłaty za kupno i zbycie jednostek TFI w Polsce są wyższe niż w Zachodniej Europie - uważa. Według niego, tendencja do obniżania cen będzie się nasilała. Jednak jego zdaniem TFI, które mają dużą liczbę klientów i rozwiniętą sieć sprzedaży, raczej niechętnie godzą się na oferowanie swoich produktów poprzez takie kanały, jak Supermarket. Potwierdza to Tomasz Bogutyn, prezes zarządu PKO TFI. - Duże TFI raczej niechętnie korzystają z takich form sprzedaży - mówi. Według niego, w Polsce wciąż bardzo trudno poszczególnym TFI wyjść ze swoimi produktami poza własną grupę finansową, a jednym ze sposobów jest skorzystanie z propozycji mBanku czy produktów ubezpieczeniowych Aegona lub Skandii. Zdaniem Bogutyna, mBank jako jedyny bank nie pobiera opłat manipulacyjnych od klientów TFI.
Jak to robią ubezpieczyciele?