Jesteśmy wreszcie bogaci!

Sytuacja polskich finansów publicznych jak była zła, tak pozostaje, choć na krótką metę liczby mogą wprowadzać w błąd

Publikacja: 04.08.2007 10:51

Wreszcie wyszło na to, kto ma rację. Głupi ekonomiści, którzy od lat powtarzają, że polskie finanse publiczne są w złym stanie i że trzeba wykonać najbardziej niecierpianą przez polityków robotę, czyli przejrzeć wydatki i wyeliminować te, na które nas nie stać. Czy też politycy (wspierani aktywnie przez profesor Gilowską) twierdzący, że nie ma czym się przejmować, nie warto się nikomu narażać, trzeba tylko usiąść i poczekać, a wszystkie problemy rozwiążą się same. Bez tracenia głosów wyborców!

Spór rozstrzygnięty został kilka dni temu, kiedy okazało się, że w budżecie mamy po połowie roku nadwyżkę - i to pierwszy raz od 1990 roku. Nie ma deficytu, nie ma długu, nie ma problemu. Może nie będzie żadnych znaczących obniżek podatków, ale przynajmniej nudziarze twierdzący, że z finansami publicznymi trzeba coś zrobić, bo inaczej wszystko to może się źle skończyć - np. następną "dziurą Bauca" - muszą wreszcie zamilknąć.

Niestety, nie. W imieniu nudziarzy uprzejmie informuję, że choć przyjęliśmy z zadowoleniem informację o dobrym stanie budżetu w pierwszym półroczu, ani trochę nie zmieniamy naszej opinii na temat tego, co należy zrobić - i co od wielu lat jest sabotowane przez kolejne sejmowe większości.

Po pierwsze, na wyniki budżetu za pierwsze półrocze 2007 r. trzeba patrzeć z dystansem. Nigdzie nie jest powiedziane, że dochody, wydatki i deficyt państwa rosną w ciągu roku w sposób proporcjonalny i że nadwyżka w końcu czerwca oznacza, że nadwyżką zakończymy również cały rok. Nie ma wątpliwości, że dochody podatkowe rosną szybciej od przewidywań, więc w skali całego roku deficyt może być o kilka miliardów niższy, niż założono. Ale już w przypadku wydatków ich mniejsze od oczekiwania zaawansowanie w pierwszej połowie roku oznacza prawdopodobnie jedynie przesunięcie w czasie - wydatki, których nie dokonano w okresie od stycznia do czerwca w większości zostaną poniesione w miesiącach kolejnych, doprowadzając z kolei w tym okresie do deficytu większego, niż planowano. Łącznie więc oczekuję, że w skali całego roku deficyt na pewno przekroczy 20 miliardów złotych, choć na razie mamy w kasie nadwyżkę.

Po drugie, półroczną nadwyżkę w budżecie w lwiej części zawdzięczamy nie jakimkolwiek decyzjom ministra finansów, ale wyjątkowo dobrej koniunkturze gospodarczej. Oczywiście, nic w tym złego. Poza jednym: że dobra koniunktura za 2-3 lata się skończy, a wówczas dochody podatkowe zaczną spadać, a deficyt rosnąć. Równie niespodziewanie, jak w minionych miesiącach, zmieniał się w nadwyżkę. Ale to, oczywiście, nie jest żadne zmartwienie dla obecnej pani minister, bo te rachunki spłacać będzie za nią musiał już ktoś inny.

Po trzecie, wyjątkowo dobra sytuacja w zakresie deficytu budżetu państwa jest prawdopodobnie ostatnim akordem wywołanej dobrą koniunkturą czasowej poprawy stanu finansów publicznych. Do tej pory rząd nie spotkał się jeszcze po prostu z dużymi żądaniami wzrostu wydatków (jeśli nie liczyć strajku lekarzy i pielęgniarek, który udało się jakoś przetrzymać). Żądania te jednak nieuchronnie przyjdą - sądzę, że już jesienią tego roku - a w budżecie na rok 2008 trzeba się liczyć ze znacznym zwiększeniem wielu pozycji kosztowych. Mimo startu z bardzo dobrej pozycji nie tak łatwo więc będzie utrzymać przyszłoroczny deficyt w ustalonych granicach, a już na pewno nie należy spodziewać się kolejnych miłych niespodzianek.

No i wreszcie po czwarte, pokazanie, że w budżecie są nadwyżki, nie wróży specjalnie dobrze przyszłorocznej polityce fiskalnej. Populiści - jeśli nadal będą współrządzić - natychmiast zaczną domagać się pieniędzy na kupowanie głosów wyborczych. Jeśli rzeczywiście w tle pojawi się wizja przyspieszonych wyborów, licytacja o to, kto więcej pieniędzy zdoła wyszarpać z państwowej kasy, może ogarnąć większość Sejmu (jak to się zawsze dzieje przed wyborami). A jeśli tak się stanie, za krótkotrwałą nadwyżkę w budżecie zapłacimy słony rachunek.Słowem, nie ma się specjalnie z czego cieszyć. Sytuacja polskich finansów publicznych jak była zła, tak pozostaje, choć na krótką metę liczby mogą wprowadzać w błąd.

Okres wyjątkowo dobrej koniunktury gospodarczej powoli dobiega końca, więc przed nami również perspektywa pogorszenia stanu finansów państwa. A reformy, których nie przeprowadziliśmy w sprzyjających

warunkach, trzeba będzie po prostu przeprowadzić później, kiedy sytuacja gospodarcza będzie znacznie gorsza niż obecnie.

Pricewaterhousecoopers

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy