Ostatnia wersja wykazu strategicznych spółek przygotowana przez Ministerstwo Skarbu Państwa liczy 62 pozycje. Wśród wymienionych podmiotów znajduje się Giełda Papierów Wartościowych. Oznacza to, że losy warszawskiej GPW będą w przyszłości dokładnie monitorowane przez państwowych urzędników.
Najpierw jednak Sejm musi uchwalić przyjętą w czerwcu przez rząd ustawę "o nadzorze właścicielskim nad spółkami z udziałem Skarbu Państwa oraz o przekształceniach własnościowych". Wydaje się, że nie powinno być z tym problemu - o ile nie dojdzie do skrócenia kadencji. Hasła o uporządkowaniu procesów prywatyzacyjnych i ściślejszej kontroli państwowego majątku znajdują bowiem poklask. Co więcej, w trakcie prac nad projektem resort skarbu wycofał się także z najbardziej kontrowersyjnych przepisów, wprowadzających we wszystkich strategicznych spółkach zasadę złotego weta.
Problem z łączeniem funkcji
Co zatem czeka GPW? Zmiany w dużej części dotyczą członków rady giełdy - ich wynagrodzenie będzie bowiem podniesione do 1,5-krotności średniego miesięcznego wynagrodzenia (do tej pory limit wynosił jedno średnie wynagrodzenie). Przewodniczący rady będzie mógł zarabiać nawet dwie średnie krajowe. Za większymi pensjami idą jednak pewne ograniczenia. Zgodnie z art. 22 projektu, członkowie rady nie będą mogli zasiadać w organach nadzorczych innych spółek znajdujących się na liście firm o istotnym znaczeniu dla państwa. To oznacza, że np. Raimondo Eggink, członek rady giełdy i rady nadzorczej PKN Orlen (spółka także znajduje się na projektowanej liście), będzie musiał wybrać jeden z dwóch organów. W przyszłości taki zapis może powodować, że do rady giełdy trudno będzie ściągnąć specjalistów zasiadających w organach nadzorczych lepiej płacących (bo niepaństwowych) spółek.
Kto jest konkurentem?