Inflacja w Rosji wzrosła w minionych trzech miesiącach i staje się już problemem dla Kremla. Plany jej ograniczenia polegają na działaniach zmierzających do umocnienia kursu rubla.
Prezydent Władimir Putin prawdopodobnie pozwoli bankowi centralnemu podwoić tempo aprecjacji rubla w tym roku, bo ma niewiele innych sposobów trzymania w ryzach cen konsumpcyjnych poza kształtowaniem ich za pomocą kursów walutowych.
Stopa inflacji w Rosji wynosi 8,5 proc. i jest trzy razy wyższa niż w pozostałych państwach grupy G-8. Tak szybko rosnące ceny mogą w końcu zmniejszyć popularność Putina i tym samym ograniczyć jego wpływ na wyznaczenie następcy na stanowisku prezydenta. Mocniejszy kurs rubla spowodowałby obniżenie cen importowych, a na przykład sprzedaż zagranicznych samochodów wzrosła w Rosji w pierwszym półroczu o 60 proc., do 510 tys. sztuk. Wywołuje to już protesty rosyjskich producentów.
Z drugiej strony droższy rubel skutkowałby zmniejszeniem zysków ze sprzedaży ropy naftowej, gazu ziemnego i innych surowców po przeliczeniu przychodów z eksportu na lokalną walutę. Cena ropy od końca 2000 r. wzrosła trzykrotnie. Zalew gotówki powoduje szybki wzrost płac, który w czerwcu wyniósł 15,2 proc. w stosunku rocznym. Podaż pieniądza była w czerwcu większa o 53,3 proc., gdyż bank centralny drukował ruble na skupienie z rynku dolarów, napływających z zagranicy. Nie tylko zresztą z eksportu surowców. Zagraniczny kapitał zachęcony sprzedażą państwowych aktywów zainwestował w Rosji w tym roku 67 mld USD.
Bank centralny, który kontroluje kurs rubla, w tym roku pozwolił na jego dwukrotną aprecjację w stosunku do euro i dolara w sumie o 1 proc. Obecnie za dolara płaci się w Moskwie 25,5595 rubla. Do końca roku rubel umocni się o 4,3 proc. wobec dolara, do 24,5 za USD - prognozuje UBS, największy na świecie gracz na rynku pieniężnym.