Mimo że Wistil jest na giełdzie od 1998 r., trudno dziś mówić o nim jako o spółce publicznej. To absolutnie rodzinna firma, w którą nieopatrznie swoje pieniądze zaangażowało trochę ludzi z zewnątrz. Oczywiście, swego czasu spółka rokowała bardzo dobrze; jeszcze w 2002 r., kiedy osiągnięto 2,2 mln zł zysku netto, Dom Maklerski PKO BP prognozował, że w ciągu dwóch lat wzrośnie on do 9 mln zł. Tymczasem w 2004 r. Wistil zarobił już na czysto 35 mln zł. Niestety, był to ostatni rentowny rok.
Nieuzasadnione zarobki
W ostatnich dwóch latach spółka notowała straty - łącznie ponad 16 mln zł. Dodatkowo w 2006 r. spadły też jej przychody - o 7,5 proc., do 597 mln zł. W tym samym czasie zarobki prezesa, który jest też największym udziałowcem firmy, Mariana Kwietnia, wyniosły 15,6 mln zł. Łączne uposażenia zarządu i rady nadzorczej przekroczyły 40 mln zł. Warto też zauważyć, że Wistil ma stosunkowo wysokie koszty zarządu. W ostatnich trzech latach przekraczały 12 proc. przychodów. W 2006 r. wyniosły 75 mln zł, a rok wcześniej 82 mln zł. Są one prawie dwukrotnie wyższe niż koszty sprzedaży, odpowiednio 35 mln zł i 37 mln zł.
W zarządzie i radzie nadzorczej Wistilu oraz spółek z grupy kapitałowej aktywna jest również rodzina Mariana Kwietnia. Dwie córki zasiadają w zarządzie spółki. Iwona Kwiecień-Poborska zarobiła dzięki temu 0,54 mln zł i dodatkowo 1,2 mln zł w firmach zależnych. Elżbieta Bielska otrzymała 0,36 mln zł w Wistilu i 1,44 mln zł w innych przedsiębiorstwach. Również Zenona Kwiecień, żona prezesa, otrzymała w sumie 1,1 mln zł m.in. za pracę w radzie nadzorczej Wistilu.
Zła koniunktura