Uspokojenie nastrojów na rynkach finansowych sprzyja notowaniom ropy naftowej. Surowiec kosztował wczoraj w Londynie najwięcej od dwóch tygodni. Wśród inwestorów trochę zmalały obawy, że zamieszanie na rynku kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych może pogorszyć koniunkturę w tamtejszej gospodarce i zmniejszyć popyt na ropę. Na razie zapotrzebowanie na surowiec na pewno nie spada,

o czym świadczą dane amerykańskiego Departamentu Handlu. W minionym tygodniu rezerwy ropy

zmniejszyły się w USA o 3,49 miliona baryłek, zamiast 333 tys. spodziewanych przez analityków. Spadły także o 3,67 mln baryłek przeliczeniowych zapasy benzyny. Tymczasem operujące na południowym wybrzeżu USA koncerny naftowe mają kłopoty. Total zamknął jedną z jednostek rafinerii w Port Arthur w Teksasie z powodu przerwy w dostawach prądu. Z powodu pożaru ucierpiały rafinerie należące do Citgo Petroleum i Chevronu. Jednak analitycy nie wykluczają, że wyższe ceny ropy utrzymają się jedynie do końca sezonu motoryzacyjnego. Potem jedynym czynnikiem sprzyjającym wzrostowi notowań będą najprawdopodobniej huragany. Natomiast mogą pojawić się pierwsze symptomy słabnięcia amerykańskiej gospodarki. Obawia się tego także sekretarz generalny OPEC Abdullah al-Badri, o czym mówił we wtorek. Przedstawiciele państw zrzeszonych w kartelu zbierają się na posiedzeniu 11 września. Oczekuje się, że nie zmienią wówczas limitów wydobycia. Wczoraj po południu na rynku w Londynie płacono po 71,55 dolara za baryłkę ropy gatunku Brent, równo o dolara więcej niż dzień wcześniej i prawie 3 USD więcej niż przed tygodniem.

PARKIET