Na styku dwóch światów rodzą się prawdziwe fortuny

Zrobić z praktycznie niczego w krótkim czasie wielki majątek - czyż to nie piękny plan? Czy każdy, kto ma duże ambicje, jest pracowity i ma dużą wyobraźnię może go zrealizować? Znamy takie przypadki z obecnych czasów, ale są, niestety, jednostkowe. A co z resztą ludzi, którzy chcą szybko zwiększyć zawartość portfela? Zapraszamy do Twojego "drugiego życia"!

Publikacja: 08.09.2007 11:12

Wspomniana dewiza przyświecała wielu ludziom w drugiej połowie XIX w., którzy tłumnie przybywali do agresywnie kapitalistycznej Łodzi z nadzieją na świetlaną przyszłość. Okres ten zainspirował Władysława S. Reymonta i w taki sposób powstała wydana w 1899 r. "Ziemia obiecana". Powieść została przetłumaczona na wiele języków i dwukrotnie sfilmowana. Mechanizm "robienia pieniędzy" w przemysłowej Łodzi przez Karola Borowieckiego, Maksa Bauma i Moryca Welta znamy pewnie wszyscy. Ale okres burzliwego rozwoju miasta włókienniczego dawno już minął. Czy wielkie okazje biznesowe i budowanie potężnej firmy zaczynając od paru dolarów minęły bezpowrotnie. Okazuje się, że absolutnie nie. Istnieją w równoległym świecie - "drugim świecie", czyli na platformie "Second Life". I do tego są dla większości z nas znacznie bliżej niż miasto Łódź w środku Polski, bo na ekranie własnego komputera. W każdym zakątku świata i o każdej porze. Czyż to nie piękne?

"Prawdziwe" życie

po drugiej stronie ekranu

Śledzenie giełdowych notowań, wprowadzanie spółek na parkiet, pożyczanie i lokowanie pieniędzy w banku czy inwestowanie w fundusze hedgingowe możliwe jest już nie tylko na realnych rynkach kapitałowych. Temu oraz zajęciom przeciętnego Kowalskiego, jak kupowanie produktów spożywczych czy ich konsumpcja, a nawet rozmowom z sąsiadami, można się oddawać również w równoległym świecie, w którym żyje już ponad 9 mln osób. Mieszkańcy wirtualnej krainy nie tracą jednak kontaktu z rzeczywistością dzięki zielonej walucie. To właśnie powiązanie świata realnego z wirtualnym poprzez możliwość wymiany dolarów amerykańskich na wirtualną walutę - dolara Linden - spowodowało, że gra internetowa zyskuje tak wielką popularność. Sami twórcy "Second Life" z firmy Linden Lab przyznają, że nie spodziewali się takiego rozwoju platformy. Myśleli, że będzie ona tylko zabawą dla nastolatków. A tymczasem PKB wirtualnego świata ma przekroczyć w tym roku 60 mln USD.

Przyjaciółka, fryzjer i... bank

Funkcjonalność świata "Second Life" jest zadziwiająco duża. Oprócz prozaicznych spotkań z przyjaciółmi i zawierania nowych znajomości, możemy korzystać z rynku kapitałowego. Po wizycie u fryzjera za kilka L$, możemy wstąpić do jednego z wielu banków działających w "drugim życiu". Udzielają one pożyczek i przyjmują depozyty, prowadzą konta i pośredniczą w przelewach. Oferują przy tym naprawdę wspaniałe warunki - na przykład oprocentowanie depozytów wynosi nawet kilkadziesiąt procent w stosunku rocznym. To robi wrażenie na każdym, kto w banku działającym w realnym świecie może otrzymać marne kilka procent. Ale co z bezpieczeństwem?

Bądź czujny!

W zapewnieniach twórców "Second Life" platforma miała być całkowicie bezpieczna dla finansów grających. Nikt nie miał stracić ani centa. Jednak świat wirtualny tworzą przecież realni ludzie. A w realnym świecie aferzystów i złodziei nie brakuje. Tym samym w wirtualnym - również nie. Ostatnio głośna była sprawa niewypłacalności wirtualnego banku Ginko Financial. Kiedy i czy w ogóle jego klienci otrzymają swoje depozyty, pozostaje wielką niewiadomą. I choć inne większe banki zapewniają, że ich to nie dotknie, że nie inwestują pieniędzy klientów w wysoko ryzykowne projekty, to pewności nigdy nie ma, czy tak nie robią.

Przede wszystkim brakuje niezależnego nadzoru nad sektorem finansowym. Są także kłopoty ze ściganiem przestępców gospodarczych, którzy przy rejestracji podają fałszywe dane. Tak też było w przypadku osoby, która ukradła pod koniec lipca z wirtualnego bankomatu 3,2 mln L$ (12,3 tys. USD). Jak to możliwe? Złodziejem okazał się pracownik Linden Lab, który o bankomatach w wirtualnym świecie "Second Life" wiedział wszystko. Był bowiem jedną z trzech osób, które zajmowały się tą tematyką u twórcy gry. Jako "insider" złożył fałszywe depozyty (nie wpłacił przy tym ani centa), a potem wycofał pieniądze przez wirtualny bankomat. Następnie wypłacił je już w dolarach amerykańskich (na kartę kredytową). Problemem są także sprytni informatycy, którzy napisali programy rozmnażające rzeczy w "drugim życiu". W ten sposób bez ponoszenia kosztów można mieć np. magazyn zapełniony krzesłami na sprzedaż. Podobno problem został już rozwiązany.

Giełda non stop

Dla propagatorów wydłużania czasu trwania sesji giełdowych "Second Life" jest miejscem wprost wymarzonym. Do wyboru jest kilka giełd papierów wartościowych, prowadzonych przez różne wirtualne podmioty. Skupmy się na największej z giełd - World Stock Exchange. Można tu handlować akcjami ponad 70 firm przez całą dobę! W tym tygodniu można było wziąć także udział w 10 emisjach pierwotnych o wartości ponad 136 mln L$ (0,5 mln USD).

System sprzedaży nowych akcji wygląda jednak nieco inaczej niż u nas. Nigdy nie ma nadsubskrypcji i modnych ostatnio "99 proc. redukcji zleceń". W "drugim życiu" panuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Sprzedaż trwa od pierwszego dnia oferty aż do wykupienia wszystkich papierów, chyba że czas oferty skończy się szybciej. Większość wirtualnych spółek nie ma jednak problemu z ulokowaniem emisji. Sprzedane papiery od razu są akcjami (a nie prawami do akcji, jak u nas). Oprócz IPO, istnieją także oferty wtórne. Inwestorzy mają do dyspozycji kilka źródeł informacji o spółkach. Przede wszystkim witryny internetowe (w "normalnym" internecie) tychże. Po drugie - komunikaty giełdowe (odpowiednik polskiego ESPI). Po trzecie - z reguły płatne raporty analityczne wyspecjalizowanych wirtualnych doradców. Obecnie na WSE notowane są tylko spółki działające wirtualnie. Co to oznacza? Są to firmy nieistniejące w świecie realnym, nie posiadające jakichkolwiek zezwoleń, numerów identyfikacyjnych itd. Ich produkty istnieją tylko na ekranie komputera. Autorzy platformy zapowiadają jednak, że chcą, by dołączyły do nich także realne firmy. O kondycji rynku informuje specjalna telewizja internetowa (więcej o giełdowym życiu w "Second Life" znajduje się w ramce obok).

Własna wyspa i...

Rynek Główny w Krakowie

Użytkownicy, którzy wykupią płatny abonament, mają prawo nabywać grunty i budować na nich budynki lub kupować gotowe nieruchomości. Własną wyspę można mieć już za mniej niż 17 tys. L$ (około 65 USD)! Zamknijmy na chwilę oczy i pomyślmy o wyspie na ciepłym oceanie, z palmami, lodówką pełną zimnego piwa... Taniec brzucha w wykonaniu sympatycznej i pięknej tancerki w trawiastej spódniczce lub wspaniale umięśnionego tancerza można zamówić za pomocą jednego kliknięcia myszą...

Rozmarzyliśmy się, prawda? A jak już znudzą nam się gorące klimaty, można wpaść do Krakowa. Dobrze Państwo przeczytali. Krakowski Rynek Główny wraz z przylegającymi uliczkami też już żyje "drugim życiem". Wkrótce mają pojawić się w "Second Life" także inne polskie miasta. Od końca września w "drugim życiu" ma istnieć Wrocław. Będzie to trzecie europejskie miasto w "Second Life" (po Amsterdamie i Krakowie). Do tej pory polskie miasta przenosi w wirtualny świat tylko krakowska Suprema Group. W następnej kolejności w sieci mają znaleźć się lustrzane odbicie Łodzi, Gdańska, Warszawy, Poznania i Katowic. Suprema Group nie działa jednak bezinteresownie. Traktuje tę działalność jako autopromocję. Oferuje bowiem odpłatnie budowanie wirtualnych siedzib (projektowanie, wybudowanie, pośrednictwo w zakupie, zarządzanie nieruchomościami) oraz działania marketingowe i reklamowe w "Second Life" (m.in. organizacja imprez, budowanie społeczności, kampanie reklamowe i promocyjne). Otworzenie swojego przedstawicielstwa w wirtualnym świecie zapowiedziało także Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Dlaczego? Odpowiedź jest dziecinnie prosta.

Najtańsza reklama

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze - głosi stare porzekadło. Sprawdza się ono i w tym przypadku. Wybudowanie siedziby, zatrudnienie pracowników i utrzymanie wirtualnych przedstawicielstw może kosztować kilka, góra kilkadziesiąt tysięcy USD rocznie. A skuteczna kampania reklamowa na wielką skalę - 100 do 200 tys. dolarów. I nawet, jeśli nie zarobimy na tym internetowym biznesie kroci, to trzeba pamiętać, że mamy dostęp do ponad 9 mln użytkowników "Second Life" (z czego ponad 1,5 mln logowało się w grze w ciągu ostatnich dwóch miesięcy). A liczba ta dynamicznie rośnie. Tańszej komunikacji z realnymi klientami oraz tańszego budowania siły marki chyba nie ma. Dlatego w "Second Life" obecne są m.in. Adidas, Puma, Toyota, Dell, Agencja Reuters, Tygodnik Powszechny czy Playboy. Wirtualne postaci oglądają także Big Brothera i korzystają z hoteli grupy Sheraton.

Polskie MSWiA chce w "drugim życiu" stać się ministerstwem przyjaznym dla petentów, przypominającym o wymianie dowodu, prawa jazdy itd. Ze względu na tani i wygodny dostęp do internautów w "Second Life" zaczynają już ewangelizować jezuici. Szwedzi, jako pierwsi, otworzyli wirtualną ambasadę. Z kolei holenderski bank ABN AMRO, uruchamiając swój oddział w "drugim życiu" nie tylko chce komunikować się z obecnymi i potencjalnymi klientami, ale również pozyskiwać pracowników - jak zapowiada: młodych i zdolnych profesjonalistów.

Działanie globalne,

prawo lokalne

W "Second Life", tak jak w całym internecie (no, może poza Chinami Ludowymi), nie ma barier. Będąc realnie na plaży w Juracie można zakupić wirtualnie wyspę na oceanie, założyć nową firmę bądź zrealizować zysk z intratnej inwestycji. A wirtualny zysk można zamienić na dolary amerykańskie (istnieje taka możliwość poprzez system transakcyjny platformy), te zaś na praktycznie każdą walutę świata. Tak, tak... Czyż to nie piękna perspektywa?

W wirtualnym świecie można też napić się czegoś mocniejszego lub zapalić papierosa. Ale czy można w miejscu publicznym? W niektórych realnie istniejących krajach tak, ale w niektórych nie. Jak więc się zachować w "drugim życiu"?

W "Second Life" obowiązuje zasada, że każdy użytkownik powinien stosować się do prawa, jakim jest objęty w realnym życiu. Wyjątek stanowi hazard, który po problemach Linden Lab z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, został w ogóle zakazany. Jednakże problematyczne jest ściganie wirtualnych przestępców. Każdy wypłacony w realnie istniejącej walucie (np. w dolarach) zysk powinien być według prawa dopisywany do zeznania podatkowego. Po przejrzeniu kilkunastu blogów społeczności "Second Life" wiem, że raczej nikt tego nie robi. Osoby osiągające dochody z wirtualnego świata liczą jeszcze na to, że organy skarbowe nie wiedzą, jak mają monitorować zyski z "drugiego życia" i nie istnieją jeszcze odnośnie do tego stosowne akty wykonawcze. Ale można z całą pewnością przypuszczać, że "wakacje podatkowe" prędzej czy później się skończą.

Razem ze wzrostem zainteresowania internautów wirtualnymi biznesami, które generują realne zyski, urzędy skarbowe będą chciały zapewne zająć się nie tylko realizowanymi w USD zyskami z "drugiego życia", ale także doprowadzą do takich rozwiązań legislacyjnych, że będzie trzeba płacić podatki od zysków w lindenach (dolarach Linden), jeszcze nieprzetransferowanych do świata realnego (w dolarach). O takiej ewentualności już teraz dyskutują mieszkańcy "Second Life". I zadowoleni z takich perspektyw nie są. Jednak na razie korzystają z premii za to, że są o krok dalej niż urzędnicy.

Nie dotyczy to jednak kilku tysięcy brytyjskich biznesmenów z "drugiego życia", którzy osiągają w wirtualnym świecie regularne przychody w realnej walucie. Tamtejszy urząd skarbowy (HMRC) ogłosił właśnie, że upomni się o należny podatek od wirtualnych transakcji. Do namierzania potencjalnych podatników stosuje program o nazwie Xenon, który przeszukuje sieć.

Góra dolarów dla Chinki

Któż z nas nie chciałby mieć drugiego życia? Jestem przekonany, że prawie każdy. Powodów jest wiele. Chociażby to, że jedno życie może być za krótkie na realizację planów lub że można uniknąć w kolejnym życiu błędów z pierwszego. Ale "drugie życie" w internecie daje jeszcze więcej możliwości. Można bowiem testować nowe zachowania, nowe strategie działania bez ponoszenia rzeczywistej odpowiedzialności. Można wreszcie być kimś zupełnie innym niż w rzeczywistości. A do tego na przykład stać się milionerem. I to nie tylko w wirtualnym, ale i w realnym świecie. I nie chodzi tu o właścicieli firmy Linden Lab, która tworzy Second Life. Niemożliwe? A jednak.

Anshe Chung, Chinka na stałe mieszkająca w Niemczech, dowiodła tego. Kupowała wielkie powierzchnie wirtualnych gruntów, dzieliła je i sprzedawała z dużą przebitką. Pierwszy milion realnych dolarów amerykańskich zarobiła już w listopadzie zeszłego roku, w 32 miesiące. Warto dodać, że jej kapitał początkowy wynosił jedynie 9,95 USD.

Jak zacząć "drugie życie"?

Rejestracja w "Second Life" (www. secondlife. com) jest darmowa i zajmuje jedynie chwilę. Ale... przecież każdy musi za coś żyć, także w "drugim świecie". Jedzenie, ubrania, samochody, rozrywka czy wreszcie mieszkanie i ewentualne aktywa finansowe kosztują. Bezpłatne konto umożliwia tylko wymianę 10 USD miesięcznie. Użytkownicy takiego konta nie mogą nabywać nieruchomości. Dlatego dla zdecydowanych graczy istnieją konta płatne (przy wykupie na cały rok jest to 6 USD miesięcznie), które pozwalają na kupowanie dolarów Linden bez ograniczeń, a także nabywanie gruntów i innych nieruchomości. Aby jednak mieć pieniądze na te rzeczy, trzeba zasilić swoje "drugie życie", kupując dolary Linden za prawdziwe dolary amerykańskie. W serwisie transakcyjnym "Second Life" wymienia się dolary na lindeny przy użyciu internetu i ważnej karty kredytowej. Za jednego dolara amerykańskiego można kupić około 260 dolarów Linden.

Za transakcje pobierane są jednak prowizje. Zakup L$, bez względu na wielkość transakcji, kosztuje 0,30 USD. Natomiast sprzedaż L$, czyli wymiana ich na realne dolary amerykańskie, jest już kosztowniejszym zabiegiem. Trzeba zapłacić za to 3,5 proc. wymienianej kwoty. Wszystkie transakcje przeprowadzane są za pomocą kart kredytowych, dlatego uczestnikiem "drugiego życia" może być właściwie każdy, w jakimkolwiek miejscu na ziemi. Tylko jak się uchronić, by nie stracić kontaktu z realnym światem? To już jednak problem psychologów.

Ustalanie kursu L$

Walutą obowiązującą w "Second Life" są wirtualne dolary Linden. Nazwa pochodzi od firmy, która stworzyła świat tej gry (Linden Lab). Tylko dolary amerykańskie ($) można wymieniać na dolary Linden (L$) i odwrotnie. Kurs ustalany jest na podstawie popytu i podaży na obie waluty pośród mieszkańców "Second Life". Kurs nie ulegał w ostatnim czasie dużym wahaniom i wynosi około 260 L$ za 1 $. Do wymiany walut służy platforma LindeX. Z reguły w ciągu 24 godzin wymienianych jest z lub na dolary Linden ponad 200 tys. USD. Na razie gospodarka "drugiego świata" nie ma problemów z inflacją.

Ile osób żyje drugim życiem,

a ile z drugiego życia?

Linden Lab, twórca "Second Life", podaje, że do gry przystąpiło ponad 9,3 mln osób. Jednak w ciągu ostatnich dwóch

miesięcy korzystało z platformy "tylko" 1,6 mln osób, a w ciągu ostatniego tygodnia - niecałe pół miliona. Być może jest to

wynik sezonu urlopowego. Natomiast w trakcie każdej doby w "drugim świecie" wydaje się około 1,5 mln USD. W lipcu użytkownicy kupili prawie 76 mln mkw. gruntów, płacąc średnio 8,5 L$ za metr. Wzrasta liczba osób, które czerpią z "drugiego życia" wymierne korzyści. W lipcu było 45,4 tys. osób, które generowały dodatnie przepływy pieniężne. W lutym takich graczy było o 20 tys. mniej. Wśród lipcowych graczy znalazło się także 865 osób, które zarobiły więcej niż 1 tys. USD, w tym

145 - ponad 5 tys. USD.

Liczba zarejestrowanych użytkowników "Second Life"

kwiecień 2001

1

kwiecień 2002

10

sierpień 2003

1100

sierpień 2004

10 862

październik 2006

1 198 147

marzec 2007

5 127 769

10.08.2007

8 715 367

06.09.2007

9 331 606

Jak wprowadzić firmę na World Stock Exchange?

Na początek rejestrujemy firmę w serwisie "Second Life". Robimy to jako pojedyncza osoba albo grupa osób. Aby możliwe

stało się zadebiutowanie na wirtualnej giełdzie, nasze wirtualne przedsiębiorstwo musi istnieć ponad 60 dni. Dodatkowo musimy znać bardzo dobrze język angielski, aby świadomie przejść przez proces upubliczniania spółki. Nasza firma musi też mieć co najmniej dwóch członków zarządu i jednego prezesa (zarejestrowane w "Second Life" osoby

z realnego świata). Kiedy spełniamy wymagania, piszemy krótki biznesplan. Następnie trzeba tylko złożyć wniosek o emisję pierwotną, podając czas trwania oferty, liczbę akcji,

ich cenę emisyjną i cel emisji. Wszystko

za pomocą internetu. W ciągu 48 godzin

powinna nadejść odpowiedź z wirtualnej

giełdy, czy spełnione są wymogi formalne

do przeprowadzenia emisji. Giełda

nie pobiera opłat za bycie spółką notowaną,

jednak prowizja od sprzedanych akcji

wynosi 3 proc. Możliwe są emisje wtórne

i skup akcji własnych. Akcjonariusze podejmują ważne dla spółki decyzje za pomocą

wirtualnej wersji WZA. Do przeforsowania każdej uchwały potrzeba zwykłej większości głosów.

Jak zarabiają wirtualne firmy?

Firmy w "drugim życiu" prowadzą z reguły podobne interesy, jak realne przedsiębiorstwa. Produkują komputery i jabłka. Oferują też usługi - są salony odnowy biologicznej, fryzjerskie, banki i fundusze inwestycyjne, działają sklepy z ubraniami, są serwisy sprzątające odpadki czy media. Dla wirtualnych przedsiębiorców granicę stanowi tylko ich kreatywność. Dlatego sukces mogą odnieść produkty, które w rzeczywistości nie istnieją lub cieszą się bardzo umiarkowanym powodzeniem. W wirtualnym świecie mogą zrobić furorę - także dlatego, że ludzie ukryci pod pseudonimami, dającymi poczucie anonimowości,

tracą zahamowania ze świata realnego. I tak na przykład, niezwykłą popularnością cieszą się w "drugim życiu" specjalne łóżka do uprawiania seksu. Według producenta, mają zapewniać partnerom niezrównane doznania. Generowanie przychodów i zysków odbywa się w "Second Life" zupełnie tak, jak w przypadku firm realnych. Ich oferta spotyka się na rynku z popytem. Jeśli avatary (czyli wirtualne postacie, pod którymi kryją się realne osoby) lub inne wirtualne firmy kupują od nas usługi lub produkty, płacą nam za nie wirtualną walutą (dolary Linden). Wartość sprzedanych produktów i usług to dla nas przychód. Ale przecież ponosimy koszty - dokładnie tak jak w życiu. Samochód, benzyna, maszyna, hala produkcyjna czy pracownicy kosztują - o wszystkim decyduje rynek. Jeśli koszty okażą się niższe niż przychody, rejestrujemy zysk. W przeciwnym razie - stratę. W "Second Life" nie ma jednak powodu, by ukrywać zyski poprzez zawyżanie kosztów. Powód? Na razie nie ma fiskusa i wirtualna kraina jest stuprocentowym rajem podatkowym. Przypomnijmy, że wirtualne zyski można transferować na realne dolary amerykańskie.

Giełdowe życie w "Second Life"

Kursy spółek notowanych na głównej giełdzie "drugiego życia", czyli na World Stock Exchange, prowadzonej przez Linden Lab, można obserwować w czasie rzeczywistym całą dobę za pośrednictwem witryny www.wselive.com. Transakcje również można zawierać bez przerwy. Jeśli chodzi o wahania giełdowych wycen, to są one takie, jak w świecie realnym - raz duże, raz małe - w zależności od relacji popytu do podaży. Nie ma jednak

instytucji widełek, zatem teoretycznie z kursem może stać się wszystko. Niemniej, obserwując zachowanie się wirtualnej

giełdy przez kilka ostatnich dni, muszę stwierdzić, że jest nad wyraz stabilna, a na papiery każdej spółki są chętni po

cenach zbliżonych do ostatnich wycen. Dla giełdowych graczy problemem może być jednak to, że nie można zapoznać się

dokładnie z kursami historycznymi. Dodatkowo, World Stock Exchange nie publikuje wartości indeksów. To powoduje,

że trudno tak naprawdę mówić o rzeczywistej koniunkturze

i sile bądź słabości rynku. Dlatego osobiście żałuję, że nie wiem dokładnie, o ile wzrosła w ostatnich miesiącach giełda

"drugiego życia". Cóż, ktoś mógłby powiedzieć, że wszystkiego mieć nie można.

Niemniej wirtualny parkiet rozwija się bardzo dynamicznie, a wyceny spółek rosną, choć obroty są bardzo małe i rozchwiane. Jednego dnia prawie nikną, aby drugiego wynieść kilka czy kilkanaście milionów lindenów. Kiedy system giełdowy stanie się bardziej zaawansowany i uzyska pełną funkcjonalność znaną chociażby z warszawskiej GPW, inwestowanie na WSE będzie zdecydowanie prostsze. Także gdy zwiększy się liczba inwestorów, bo z prawie 9 mln zarejestrowanych użytkowników

"Second Life" (aktywnych jest około 1,5 mln) obecnie z giełdy korzysta jedynie ok. 5 tys. Linden Lab szacuje jednak, że w ciągu pół roku, najwyżej roku, liczba ta będzie dziesięciokrotnie wyższa. Dodatkowo chce w tym czasie stworzyć nowy rynek - Nano Cap. Mają na nim zadebiutować realnie istniejące spółki w początkowej fazie rozwoju, szczególnie z branży nowych technologii. Firmy te mają mieć początkową kapitalizację poniżej

50 mln USD. - To będzie realna wersja WSE - napisał LukeConnel Vandeverre, prezes World Stock Exchange. Obecnie trwają prace, by uruchomienie nowego parkietu stało się możliwe pod względem prawnym i podatkowym. Dla inwestujących na rodzimym parkiecie ciekawą informacją może być to,

że pieniądze na rachunku inwestycyjnym na WSE są - w przeciwieństwie do GPW - oprocentowane. I to całkiem atrakcyjnie, bo 15,95 proc. rocznie. Do tego kapitalizacja odsetek następuje codziennie, a same odsetki dopisywane są do rachunku

co 14 dni.

Na WSE obowiązują także zakazy i pewne reguły. Należy do nich na przykład 90-dniowy zakaz sprzedaży akcji debiutującej spółki przez dyrektora zarządzającego (prezesa) oraz

14-dniowy - przez pracowników i dyrektorów. Pozbycie się

walorów przez prezesa w późniejszym czasie musi być podane do publicznej wiadomości w ciągu 24 godzin od zdarzenia.

Dywidenda nie może być wyższa niż zysk. Raz do roku ustala ją zgromadzenie akcjonariuszy. Kolejne emisje akcji są przeprowadzane z prawem poboru, chyba że akcjonariusze w drodze głosowania zdecydują inaczej. Wymagana jest tu jednak zwykła większość głosów, a nie jak np. w przypadku polskich spółek - zgoda z co najmniej 80 proc. akcji zarejestrowanych na walnym zgromadzeniu. Kapitał zakładowy spółek giełdowych może dzielić się tylko na akcje zwykłe (akcje uprzywilejowane nie

istnieją).

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego