W obliczu groźby przekroczenia przez rząd federalny określonej ustawowo granicy zadłużenia Kongres przyszedł z pomocą proszącemu o wsparcie Białemu Domowi. Według przyjętych ostatecznie przez Senat regulacji, dopuszczalny dług państwowy wzrósł z 8,965 bln do 9,82 bln dolarów.
Przegłosowana stosunkiem głosów 53-42 ustawa przyjęta została w ostatnim momencie. Według sekretarza skarbu Henry?ego Paulsona, USA przekroczą stary limit już... 1 października. Oznaczałoby to złamanie prawa przez rząd centralny i podkopanie wiary rynku w amerykańskie papiery wartościowe. Dlatego Paulson przed dwoma tygodniami bardzo stanowczo ostrzegał senatorów przed konsekwencjami dalszej zwłoki.
Podniesienie dotychczasowego limitu aż o 850 mld USD to już piąty tego rodzaju ruch Kongresu od początku rządów prezydenta George?a W. Busha. Gdy w 2001 r. obejmował on urząd, dług państwowy (nieobejmujący zadłużenia stanów, hrabstw i gmin) wynosił mniej więcej 5,6 bln USD. Teraźniejsza podwyżka, przez Izbę Reprezentantów zaakceptowana już w maju, jest drugą pod względem wysokości.
Co ciekawe, za ustawą umożliwiającą rządowi dalsze rozciąganie budżetu opowiadali się w większości Republikanie. - Podniesienie limitu zadłużenia jest potrzebne, by zachować pełną wiarygodność Stanów Zjednoczonych - powiedział wpływowy republikański senator z Iowy, Charles Grassley. Podobnie argumentowała część Demokratów.
Jak jednak pokazuje wielotygodniowy okres zwłoki Senatu, sprawa budziła pewne kontrowersje. Jak zwykle najbardziej wyraziście wypowiedział się Tom Coburn, kongresman z Oklahomy. - Rodziny w całej Ameryce nie mogą pozwolić sobie na luksus zapożyczania się, gdy stracą zdolność kredytową. A my to właśnie mamy zrobić - stwierdził.