Czytając amerykańskie opracowania dotyczące tamtejszej gospodarki ciągle natykamy się na jeden wyraz: housing. Klucz do obecnej sytuacji w USA oraz, po części, do sytuacji na rynku akcji w Polsce. W ubiegłym tygodniu pojawiło się kilka publikacji, które pozostawiły po sobie raczej przykry obraz przyszłości. Część z tych informacji była oczekiwana, a w kilku wypadkach mieliśmy do czynienia z mało przyjemną niespodzianką. Okoliczności są więc mało sprzyjające, a mimo to rynki akcji trzymają się relatywnie mocno.
Efektowny koniec
Wiadomości są przygnębiające. Spada sprzedaż domów na rynku wtórnym i pierwotnym. Spada tak szybko, że producenci nie są w stanie się do tego dostosować, co sprawia, że rośnie liczba domów niesprzedanych. Rosnący nawis podażowy ma bezpośredni wpływ na ceny, które zgodne z prawem rynku spadają. Spadek cen nieruchomości jest tu sytuacją wyjątkową. 2007 rok będzie pierwszym od dekad rokiem spadku cen domów.
Osłabienie na rynku nieruchomości mieszkalnych ma kolosalne znaczenie dla amerykańskiej gospodarki. To właśnie rynek nieruchomości był głównym czynnikiem efektu bogactwa Amerykanów. Rosnące ceny domów dawały możliwość zaciągania nowych zobowiązań hipotecznych, co skutecznie podtrzymywało wielkość konsumpcji. To od strony finansowej. Od strony rynku, popyt na domowy i artykuły z nimi związane pomagał w utrzymaniu zatrudnienia i pomagał szerokiej gospodarce. Jak znacząco pomagał wtedy, tak teraz przeszkadza.
Drugi koniec kija