Kijów płaci za gaz i wyniki wyborów

Ukraina znów popadła w gazowy konflikt z Rosją. Tym razem spór rozgorzał, gdy szala zwycięstwa w niedzielnych wyborach przechyliła się na korzyść opozycji

Publikacja: 04.10.2007 09:29

Zaledwie dwa dni po wyborach na Ukrainie między Moskwą a Kijowem doszło do poważnego spięcia. Rosyjski Gazprom żąda od Ukraińców spłaty 1,3 mld USD długu za dostawy gazu do końca października. W razie niewypełnienia warunków sprzedaż surowca na Ukrainę ma zostać znacznie ograniczona.

Jest dług czy go nie ma?

Wczoraj rano na Kreml poleciał Jurij Bojko, minister energetyki, aby wyjaśnić sytuację. Po rozmowach z Dmitrijem Miedwiediewem, rosyjskim wicepremierem i prezesem rady nadzorczej Gazpromu, ustalono, że problem zostanie wyjaśniony. W najbliższych dniach do Rosji ma udać się też premier Wiktor Janukowycz.

Jednak w momencie, gdy Bojko uspokajał rosyjskich partnerów, minister finansów Nikołaj Azarow twierdził, że Ukraina nie ma zaległości wobec Gazpromu. - Jako państwo nie jesteśmy winni ani centa. Długi mogą dotyczyć konkretnych spółek - deklarował Azarow. O jakich zobowiązaniach mówią Rosjanie, nie wiedział też Jurij Prodan, zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego, działającej przy prezydencie Juszczenko. O niezapłaconych pieniądzach wiedziały jednak władze paliwowego UkrGaz-Energo. Spółka należy do państwowego koncernu NAK Nieftogaz Ukrainy oraz RosUkrEnergo, firmy handlującej gazem, w której udziały ma Gazprom. Rzecznik prasowy UkrGaz-Energo zapowiedział, że firma prowadzi rozmowy w sprawie spłaty długu i ureguluje go do końca miesiąca. Ukraińcy płacą za rosyjski surowiec 130 USD za 1000 m sześc. Przed wyborami Wiktor Czernomyrdin, ambasador Rosji na Ukrainie, stwierdził, że cena w przyszłym roku będzie zależeć od składu gabinetu.

Prasa: Gazprom szantażuje

Pomimo że Gazprom oraz ukraiński rząd twierdzą, że żądania nie mają nic wspólnego z niedzielnymi wyborami, to prasa nad Dnieprem jest innego zdania. - Oświadczenie przedstawicieli rosyjskiego koncernu pojawiło się, kiedy stało się jasne, że socjaliści, koalicjant Partii Regionów, nie wejdą do parlamentu - pisze dziennik "Ekonomiczeskie Izwiestija".

W podobnym duchu wypowiadają się inne gazety ukazujące się w Kijowie. - Zwycięstwo pomarańczowej koalicji wpłynęło na zaostrzenie stosunków pomiędzy Rosją i Ukrainą w kwestii gazu - donosi ukraińska edycja "Kommiersanta". Po zliczeniu prawie wszystkich głosów okazuje się, że większość w parlamencie będą miały opozycyjne partie: Blok Julii Tymoszenko oraz Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona. Pierwsze miejsce uzyskała jednak Partia Regionów z poparciem ponad 34 proc.

Gazprom broni się przed zarzutami i jego przedstawiciele twierdzą, że firma nie może pozwolić wystawiać na ryzyko planów inwestycyjnych w związku z niewypłacalnością zagranicznych partnerów. - Nie jesteśmy organizacją charytatywną - grzmiał Dmitrij Miedwiediew. Jego zdaniem, europejscy odbiorcy błękitnego paliwa nie ucierpią w związku z możliwym odcięciem dostaw surowca na Ukrainę. We wtorek Rosjanie poinformowali koncerny paliwowe z Europy o możliwych problemach gazowych nad Dnieprem. Stanowisko w konflikcie zajęła też Komisja Europejska, która wezwała oba kraje do jak najszybszego rozstrzygnięcia sporu.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy