Drwienie z polityków to zajęcie intelektualnie niewyrafinowane i mało szlachetne, podobnie zresztą jak drwienie z każdego innego upośledzenia. Czyniłem to wielokrotnie, kierując się niską żądzą zysku, więc przy okazji wyborów chciałbym to politykom zrekompensować, podpowiadając, jak łatwo i skutecznie dostać się do parlamentu.
Nie potrafię bowiem zrozumieć, dlaczego żaden z kandydatów do parlamentu nigdy jeszcze nawet nie spróbował zdobyć głosów coraz liczniejszej w końcu armii graczy i zwykłych inwestorów giełdowych. I to w sposób najprostszy z możliwych, a mianowicie obiecując coś, czego, mimo powszechnych przed wyborami obiecanek, nie obiecał wcześniej nikt inny. A mianowicie uchwalenie po szczęśliwie wygranych wyborach ustawy, która uczyni inwestowanie na giełdzie działalnością łatwą, przyjemną i bezpieczną.
Jestem przekonany, że każdy, kto choć raz kupił akcje, które w ciągu następnego tygodnia straciły na wartości 30 albo więcej procent;
każdy, kto ożenił się tylko po to, żeby za otrzymany posag kupić na rynku pierwotnym "stuprocentowo pewne" akcje, które następnie poleciały na zbitą twarz;
każdy wreszcie, kto zainwestował pieniądze przeznaczone na złagodzenie kryzysu wieku średniego (czyt. zakup porsche), a został ostatecznie nawet bez fiata UNO, na pewno doceni inicjatywę, która da mu pewność, że jego akcje już nigdy więcej nie stracą na wartości.