Producent felg aluminiowych stracił w I półroczu prawie 50 mln zł, o 35 proc. więcej, niż wskazywały na to wstępne szacunki. Ale to niejedyny problem Toory.

Najbardziej palącym jest ryzyko utraty płynności finansowej. Trzy tygodnie temu jeden z wierzycieli, Fortis Bank, wypowiedział spółce kredyt na 10 mln zł. Wczoraj umowę na 20 mln zł wypowiedział też Calyon Bank. Firma rozmawia z pozostałymi bankami i próbuje rozłożyć na raty zobowiązania.

Toora jest winna bankom ok. 120 mln zł. Ze względu na ryzyko upadłości część z nich może uznać, że należności te są stracone i utworzyć na nie rezerwy, które obciążyłyby wyniki sektora w II półroczu.

Kapitały własne Toory, przynajmniej na papierze, przekraczają 90 mln zł. Audytor spółki zauważa jednak, że w jej bilansie od dwóch lat widnieją maszyny i linie produkcyjne warte 60 mln zł, które nie zostały oddane do użytku. Część z nich nie została nawet przywieziona z Włoch do Polski.

Tymczasem włoscy założyciele Toory szukają dla spółki inwestora strategicznego, który wspomógłby ją zastrzykiem gotówki. Rozważają też sprzedaż części majątku. Jeżeli im się nie uda, firma upadnie.