Od mocnego uderzenia w postaci kolejnego rekordu cen ropy naftowej zaczął się nowy tydzień na surowcowym rynku. Za baryłkę "czarnego złota" płacono wczoraj w Nowym Jorku już nawet 85,19 dolara,
o 1,8 proc. więcej niż w piątek. Notowania podskoczyły głównie w reakcji na wzrost napięcia na granicy
turecko-irackiej. Inwestorzy boją się, że potencjalny atak tureckich wojsk na zbuntowanych Kurdów z północy Iraku może doprowadzić do zakłócenia dostaw nie tylko z tego kraju, lecz w ogóle z Bliskiego Wschodu. Obawy o podaż ropy są o tyle uzasadnione, że - jak podała w zeszłym tygodniu Międzynarodowa Agencja Energetyczna - ostatnio światowe zapasy tego surowca ponownie skurczyły się poniżej średniej z ostatnich pięciu lat, chociaż zwykle o tej porze roku rosną. O niespodziewanym spadku rezerw informował
w zeszłym tygodniu amerykański Departament Energii. Wśród 19 surowców ujętych w indeksie CRB Futures taniały wczoraj jedynie trzy - pszenica, nikiel i kawa. Pod znakiem wzrostów na szerokim rynku stało także kilka poprzednich sesji, wobec czego CRB Futures już prawie odrobił spadki z początku miesiąca i wczoraj znalazł się bardzo blisko tegorocznego szczytu. Po kilku godzinach handlu surowcami w Chicago i Nowym Jorku miał wartość 336,05 pkt, wyższą o 0,7 proc. niż w piątek i o 3,9 proc. wyższą niż przed tygodniem. W poprzednim tygodniu jeszcze mocniej niż ropa (w górę o 4,5 proc.) zdrożały soja i sok pomarańczowy. Tegoroczny rekord padł
27 września, kiedy CRB Futures wynosił na zamknięciu sesji 336,7 pkt.