Nastroje na giełdach we wtorek kształtowało poniedziałkowe wystąpienie Bena Bernanke, szefa amerykańskiego banku centralnego (Fed) w nowojorskim Klubie Ekonomicznym. Powiedział, że mgła po zamieszaniu na rynkach finansowych utrzymuje się i jest jeszcze zbyt wcześnie, by orzec, czy firmy i konsumenci zmniejszą wydatki z powodu większych kosztów kredytu. Szef Fed na temat koniunktury gospodarczej zabrał głos po raz pierwszy od sześciu tygodni. Wprawdzie, jak zauważył, sytuacja na rynkach finansowych poprawiła się od zawirowań z połowy sierpnia, ale uważa, że trzeba się liczyć z pewnymi nawrotami. Rynek domów jeszcze nie osiągnął dna i - jak powiedział Bernanke - "będzie znaczącym hamulcem" gospodarki także w przyszłym roku. Na początku sesji w Nowym Jorku indeksy traciły na wartości, a rynki w dół ciągnęła Motorola i spółki finansowe. Poprzedniego dnia Citigroup i Nomura ujawniły straty poniesione na rynkach kredytowych, m.in. z powodu zaangażowania w ryzykowne pożyczki hipoteczne. Motoroli zaszkodził szwedzki Ericsson, którego szef nieoczekiwanie poinformował o gorszych od oczekiwań wynikach w III kwartale, a kurs zanurkował nawet ponad 29 proc. i z kapitalizacji wyparowało 17,5 miliarda dolarów. Wśród taniejących firm finansowych były tuzy z Wall Street, czyli Merrill Lynch i Morgan Stanley. oraz kalifornijski Wells Fargo.

W Europie też było nerwowo, a spadały wszystkie rozwinięte rynki z wyjątkiem Hiszpanii. Z powodu Ericssona część inwestorów pozbywała się też akcji Alcatela-Lucenta i Nokii. Sztokholmski wskaźnik trzydziestu spółek spadł 4,4 proc. Wynikami rozczarował też szwajcarski Roche, producent leków, którego przeceniono na ponad 3 proc. Spadki indeksów hamowały firmy naftowe, którym pomogła rekordowo droga ropa. Na koniec dnia Dow Jones Stoxx 600 tracił 0,75 proc.

W Azji też gracze pozbywali się akcji spółek finansowych, a indeks Morgana Stanleya dla tego regionu obniżył wartość 1,3 proc., tyle samo co tokijski Nikkei 225.

Parkiet