Nerwowa atmosfera na warszawskim parkiecie utrzymuje się kolejny tydzień. Inwestorzy już przyzwyczaili się do dużych dziennych zmian cen, zwłaszcza na rynku futures. Brak jednoznacznej tendencji na rynkach światowych sprawia, że giełdą "rządzą" animatorzy i day-traderzy. Trudno zresztą się temu dziwić. Beznadziejne dane z rynku amerykańskiego nie zachęcają do długoterminowych inwestycji. Katastrofa wisi w powietrzu. Pierwsze od sześciu lat straty kwartalne Merrill Lyncha są kolejnym ostrzeżeniem, że temat "subprime" nie został wcale zamknięty. Ciekawe, kto jeszcze źle oszacował straty związane z rynkiem trudnych kredytów? Kto jeszcze chowa "trupa w szafie"? Ogłoszony przez Narodowe Stowarzyszenie Pośredników Nieruchomości spadek sprzedaży mieszkań na rynku wtórnym do rekordowo niskiego poziomu jeszcze bardziej komplikuje sytuację na amerykańskim rynku nieruchomości. No, ale od czego mamy Fed. Pewnie na posiedzeniu 31 października doczekamy się kolejnej obniżki stóp procentowych, która jest już zdyskontowana. I co dalej? W moim przekonaniu wszystkie atuty w tym momencie zostaną wykorzystane. Rosnące ceny ropy naftowej i widmo 100 dolarów za baryłkę zwiększą inflację. Na kolejne obniżki stóp procentowych trudno będzie liczyć, wszak kapitał zagraniczny, a zwłaszcza bardzo ważni dla USA inwestorzy chińscy uciekają. Wyprzedaż amerykańskich papierów dłużnych jest niemal przesądzona. Czy odpłynie również kapitał z Wall Street? Podobno akcje amerykańskich blue chips są wyceniane na atrakcyjnym poziomie. Dziwią mnie takie stwierdzenia. Trudno liczyć na poprawę wyników finansowych amerykańskich przedsiębiorstw (nie chcę uogólniać), skoro taki ML wyciąga czarnego Piotrusia z rękawa. I jeszcze ten słaby dolar. Pokazuje to przypuszczalną kondycję gospodarki amerykańskiej. Słowem tragedia, nie wiadomo tylko, w ilu aktach. Po kolejnej obniżce stóp w USA pozostanie się tylko modlić, by to pomogło. Nasz rodzimy parkiet próbuje oderwać się od rzeczywistości. Przepływ kapitałów z rynku amerykańskiego odczuły nasze spółki blue chips. Chęci do wzrostu po wyborach są duże, ale karty w rękach ciągle trzyma USA.

BM BISE