Na rozwoju rodzimego rynku kapitałowego wśród osób zatrudnionych u brokerów najbardziej zyskali maklerzy, którzy obsługują klientów instytucjonalnych. Ci z nich, którzy pozyskali dla swoich pracodawców największe instytucje finansowe, generujące wysokie obroty na giełdzie, otrzymują miesięcznie na rękę przynajmniej 20 tys. zł. Do tego dochodzą roczne premie. Obecnie często są one sześciocyfrowe.

Zdecydowana większość osób kierujących biurami i domami maklerskimi ma bardzo duże trudności z zatrudnieniem doświadczonych maklerów. To może tłumaczyć wzrost ich zarobków. A te z kolei przyciągają do branży nowe twarze.

Wejście do zawodu nie jest jednak łatwe. Na ostatni egzamin (odbył się w marcu) zgłosiło się 160 osób. Licencję maklerską zdobyło jednak tylko 34 kandydatów. To za mało, by zaspokoić zapotrzebowanie na specjalistów tego typu wśród domów maklerskich, które poszukują obecnie kilkudziesięciu maklerów. Chętnie zatrudniają ich bowiem także między innymi firmy zarządzające aktywami. Dlatego nawet maklerzy bez doświadczenia mogą zarobić na początku swej kariery około 50 proc. więcej niż przed trzema czy pięcioma laty. Teraz jest to od 2 tys. zł do nawet ponad 6 tys. zł netto miesięcznie.