Polska powinna jak najszybciej skupić się na stworzeniu szczegółowego planu działania, obejmującego wszystkie kwestie związane z organizacją piłkarskich mistrzostw Europy, z infrastrukturą na czele - radzili austriaccy i szwajcarscy eksperci, którzy przybyli na konferencję "Euro 2012 - szansa czy zagrożenie", zorganizowaną przez firmę Ernst & Young i kancelarię Falek & Friends.
Rady Austriaków są niezwykle cenne, gdyż kończą oni właśnie przygotowania do organizacji Euro 2008. Zapowiada się, iż zakończą się one pełnym sukcesem. Jak wygląda ich recepta na dobre zorganizowanie trzeciej - pod względem wielkości - imprezy sportowej na świecie? - Nasze władze centralne świetnie wywiązały się z obowiązku budowy infrastruktury sportowej i okołosportowej. Chyba dlatego, że nasz kanclerz Alfred Gusenbauer był jednocześnie ministrem sportu - twierdzi Heinz Palme, prezes agencji rządowej "Austria przy piłce". - Najważniejsze przy tego rodzaju przedsięwzięciu jest zlikwidowanie wszelkich przeszkód prawnych i wzorowa komunikacja między władzami centralnymi, samorządowymi, i wykonawcami robót związanych z rozbudową infrastruktury - mówi Daniel Rupf, zarządca projektu Euro 2008 w Szwajcarii. - Władze powinny też szybko i stanowczo podejmować decyzje. Nasze nie wahały się wydać zarządzeń powodujących, iż podczas imprezy sporo ulic będzie niedostępnych dla aut osobowych - dodaje Rupf.
Czy skorzystamy z tych porad? - Euro jest wielką szansą, bo UEFA dała nam widowisko, my teraz musimy zapewnić scenę, czyli infrastrukturę. Niestety, pod tym względem wciąż odstajemy wyraźnie od Europy - mówi Adam Olkowicz, przewodniczący zespołu PZPN ds. Euro 2012.
W negatywnym tonie o stanie przygotowań do imprezy wypowiadał się także ekspert PSL ds. infrastruktury Janusz Piechociński, który wyszedł z konferencji zdenerwowany. - Czemu tak mało zrobiły władze państwowe i władze PZPN od kwietnia 2007 r.? Czemu słyszymy ciągle o tym, co trzeba zrobić, a nie o tym, co zrobiono?- dopytuje się Piechociński. - Do tej pory Euro 2012 zajmowali się amatorzy. Trzeba działać, bo będzie kompromitacja - twierdzi Piechociński.