Nie ma mocnych

Publikacja: 09.11.2007 08:39

Straty i gorsze wyniki przedsiębiorstw czy zwolnienia z pracy nie są niczym nadzwyczajnym w gospodarce rynkowej. Nie są także nowością w sektorze bankowym. Tym razem jednak kryzys dotknął podmioty, które należą do absolutnej światowej elity. Merrill Lynch, Chase, Goldman Sachs czy Morgan Stanley to nazwy, które robią olbrzymie wrażenie i to nie tylko na tych, którym tematyka finansowa nie jest obca. To podmioty, które są synonimami potęgi, dysponują olbrzymimi środkami, ich pojawienie się na rynku jest sygnałem dla innych, że należy inwestować. Zatrudniają najlepszych. Otrzymanie propozycji pracy z którejś z tych instytucji jest przepustką do wielkiego świata finansów. Wydają miliony dolarów na analizy, komputery, programy, systemy, badania, audyty - a wszystko po to, żeby wybrać takie inwestycje, które mogą przynieść zysk. Jak najwyższy. I zazwyczaj przynoszą. Dlatego środków jest coraz więcej, możliwości zatem rosną, siła oddziaływania staje się jeszcze większa. A jednak dochodzi czasem do takich sytuacji, jak kilka miesięcy temu. Ktoś popełnił błąd, coś źle oszacował, policzył albo nie zdążył ze zredukowaniem pozycji, czy też jej zabezpieczeniem. I stało się?

Teoretycznie już od połowy zeszłego roku procesy na rynku nieruchomości w USA budziły obawy wielu analityków i ekonomistów. Ceny spadały, stopy procentowe z kolei rosły, co oznaczało, że z jednej strony zmniejsza się wartość standardowego zabezpieczenia kredytów czy pożyczek hipotecznych, z drugiej zaś rosną znacząco koszty ich obsługi. Ale mało kto był w stanie ocenić, kiedy wystąpią problemy i jak będą poważne. Byli i tacy, którzy uważali, że wszystko rozejdzie się "po kościach". Albo że czasu jest jeszcze na tyle dużo, że będzie można ustrzec się przed kłopotami.

Problem w tym, że nie tylko stratedzy Merrill Lynch się pomylili. Starty albo przynajmniej mniejsze zyski odnotowało wiele innych, szanowanych i szacownych instytucji. Także tych, dla których działalność inwestycyjna stanowi tylko jeden z segmentów aktywności, co oznacza, że nie podejmują raczej dużego ryzyka. Bank of America ogłosił na przykład, że zwolni trzy tysiące pracowników z działu inwestycyjnego. Oczywiście, także z powodu nieszczęsnych subprime.

Jaki z tego wszystkiego płynie wniosek? Przede wszystkim taki, że nie ma mocnych i nieomylnych. Nawet najlepszym mogą się trafić wpadki i to takie, które mają poważny wpływ na ich kondycję finansową. Nie pomogli superpracownicy, nie wystarczyły superkomputery i superprogramy.

Miliony dolarów wydanych na to, żeby mieć tych, którzy są najlepsi i to, co jest najlepsze, nie ustrzegły przed błędami. Bo jednak nie wszystko można przewidzieć i policzyć. Czasem brakuje danych, czasem wyobraźni tym, którzy je wprowadzają, a innych razem po prostu ktoś się pomyli. I powinien o tym pamiętać każdy, kto działa, wszystko jedno, czy bezpośrednio, czy pośrednio, na rynkach finansowych...

Główny ekonomista Dexus Partners

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy