Wyhamował, przynajmniej na razie, wzrost cen surowców na światowych giełdach. Wczoraj najmocniej taniały metale szlachetne, trochę mniej ropa naftowa i miedź. W konsekwencji indeks CRB Futures, który grupuje kontrakty na 19 surowców, notowane na giełdach w Chicago i Nowym Jorku, spadł do 350,1 pkt i znalazł się 1,5 proc. poniżej szczytu z poprzedniego wtorku, kiedy miał notowania najwyższe od kilkunastu miesięcy. Spadek cen złota (o 3,5 proc.) i srebra (o 5 proc.) nastąpił na skutek odbicia dolara na rynku walutowym, który zmniejszył atrakcyjność kruszców jako lokaty alternatywnej do aktywów dolarowych. Jak było widać z notowań jena (kurs znalazł się najwyżej od 18 miesięcy), inwestorzy masowo zamykali wczoraj otwarte pozycje w operacjach typu "carry trade", polegających na braniu pożyczek w nisko oprocentowanych walutach i lokowaniu ich w bardziej ryzykowne klasy aktywów, jak właśnie surowce. To także tłumaczyło spadki cen kruszców, a częściowo również ropy czy miedzi. Za ropę w Nowym Jorku płacono po 92,99 USD za baryłkę. Ten najważniejszy surowiec stracił też z przyczyn fundamentalnych - po zapowiedziach przedstawicieli Kuwejtu, że kartel OPEC może rozważyć zwiększenie jego dostaw na światowy rynek. Miedź kosztowała 3,09 USD za funt (ok. 6810 USD za tonę), czyli najmniej od siedmiu miesięcy. Stało się tak m.in. za sprawą doniesień o spadku importu tego metalu do Chin. Sytuacja na rynku surowców jest teraz równie niepewna, jak choćby na rynku akcji. Rozwój sytuacji zależy głównie od tego, jak inwestorzy będą postrzegać zagrożenie recesją za Atlantykiem.
Parkiet