Więcej spółek, reguły te same

Rozszerzenie składu WIG20 przybliży go do indeksów giełd w Europie Zachodniej. Jakie może mieć to konsekwencje dla inwestorów?

Publikacja: 21.11.2007 06:21

Jak wynika z deklaracji prezesa GPW Ludwika Sobolewskiego, zastąpienie WIG20 przez szerszy indeks jest przesądzone. Jak przyznaje, już teraz w skład najważniejszego wskaźnika warszawskiej giełdy mogłyby wchodzić 2-3 spółki więcej. Ponieważ jednak giełda nie zamierza przeprowadzać zmian stopniowo, poczeka, aż na parkiecie znajdzie się więcej dużych firm.

- Jesteśmy zdecydowani przeprowadzić zmiany, pod warunkiem że na giełdzie pojawi się więcej równorzędnych, z punktu widzenia inwestorów instytucjonalnych, spółek o znacznej, sięgającej kilku-kilkunastu miliardów złotych kapitalizacji. Kiedy na parkiecie zadebiutują koncerny energetyczne, LOT lub 2-3 duże firmy prywatne, plany rozszerzenia składu WIG20 przekształcą się w konkretny projekt - deklaruje L. Sobolewski. Wejście na giełdę LOT-u, dużych firm zagranicznych lub ewentualnie koncernów energetycznych może być kwestią miesięcy. Czy zmiany w indeksie będą tak szybkie? - Na razie nie możemy podać konkretnego terminu. Gdyby rynek rozwijał się odpowiednio szybko zarówno pod względem wzrostu kapitalizacji, jak i liczby nowych spółek, zmiany możemy przeprowadzić na początku 2009 r. - mówi prezes.

Indeksy "misiów"

też będą szersze

Wcześniej giełda może się zdecydować na rozszerzenie składu innych indeksów - mWIG40 oraz sWIG80. Jak zapowiada L. Sobolewski, decyzja ta nie będzie uzależniona od terminu zastąpienia WIG20 przez szerszy wskaźnik. Zwiększenie liczby firm ma się nie wiązać ze zmianami zasad konstrukcji i obliczania indeksów. Te pozostaną takie same jak obecnie. Obejmujący 20 spółek najważniejszy indeks GPW pozostaje w tyle za giełdami Europy Zachodniej - i to nie tylko pod względem liczby firm, ale również pod względem równomiernego ich udziału. Przykładowo niemiecki DAX uwzględnia 30 przedsiębiorstw, francuski CAC - 40 firm, a hiszpański IBEX - 35 spółek.

W porównaniu z nimi warszawski wskaźnik blue chips cechuje się znacznie większą koncentracją. Pierwsze pięć największych spółek ma w WIG20 łącznie ponad 60 proc. udziału. Na rozwiniętych rynkach Europy Zachodniej taka sytuacja jest wręcz nie do pomyślenia. W DAX pięć największych firm ma niecałe 44 proc. udziału, na 60 proc. zaś składa się aż osiem przedsiębiorstw. W przypadku CAC liczby te wynoszą odpowiednio 36 proc. i 12 firm.

Stosunkowo podobny do WIG20 jest hiszpański IBEX, w którym pierwsze pięć spółek składa się na ponad 60 proc. udziału. Nawet jednak w tym indeksie nie ma takiej koncentracji jak w przypadku WIG20, jeśli chodzi o udział poszczególnych branż. Pięć banków wchodzących w skład warszawskiego indeksu ma w nim łącznie ponad 40 proc. udziału. Gdyby do tego dołożyć jeszcze koncerny związane z rynkami surowców (KGHM, Lotos, PGNiG, Orlen), to okazuje się, że te dwa sektory stanowią prawie 70 proc. WIG20.

Skutki dla inwestorów

Jakie mogłyby być skutki zmian w najważniejszym indeksie GPW dla inwestorów i samych spółek? Część inwestorów - zwłaszcza zagranicznych - traktuje skład WIG20 jako punkt odniesienia dla własnych portfeli. Rozszerzenie składu tego wskaźnika mogłoby więc skutkować, po pierwsze, zwiększeniem grona spółek, które pozostają w kręgu zainteresowania kapitału zagranicznego. Po drugie jednak, dodanie do portfela akcji nowych firm wiązałoby się też z koniecznością zmniejszenia zaangażowania w przedsiębiorstwach, które już teraz są w składzie indeksu WIG20.

Zmiany odczują też inwestorzy na rynku kontraktów terminowych i opcji na WIG20. Wprowadzenie nowego indeksu oznaczałoby, że zmienia się instrument bazowy dla pochodnych. Co prawda WIG20 można by zastąpić WIG25 lub WIG30 w dniu wprowadzenia do obrotu kolejnych serii kontraktów i opcji, lecz pozostałby problem z już znajdującymi się w obrocie "starszymi" instrumentami. Na razie nie wiadomo, jak zostanie rozwiązana ta kwestia.

Marcin Materna

szef działu analiz

DM Millennium

Nowy indeks powinien składać się tylko z polskich walorów

Od pytania: kiedy należy wprowadzić rozszerzony indeks giełdowy, bardziej zasadne jest, czy w ogóle jest to konieczne. Uważam, że ze względu na liczbę spółek byłby to ruch w dobrym kierunku. Do indeksu WIG20 śmiało można dodać kolejne pięć spółek. Jednak nie więcej, bo zwiększenie ich liczby, przykładowo do 30, spowoduje, że różnica pomiędzy największą a najmniejszą będzie zbyt duża. Na pewno powinny pojawić się tam spółki przemysłowe. Teraz indeks opiera się na pięciu bankach i firmach surowcowych, a brakuje choćby reprezentantów branży chemicznej.

Problemem jest także, co zrobić ze spółkami zagranicznymi. Skłaniam się ku konstrukcji indeksu WIG25 PL, tak aby znalazły się w nim wyłącznie polskie firmy. To, co się dzieje w przypadku notowań zagranicznych firm, jest pochodną notowań na ich macierzystych rynkach. Dlatego uważam, że WIG25 PL znacznie lepiej odzwierciedlałby to, co rzeczywiście dzieje się na naszym rynku.

Tomasz Hońdo

"Parkiet?

Więcej firm to niekoniecznie mniejsze wahania wskaźnika

Na dłuższą metę rozszerzenie składu WIG20 powinno mieć sens, pod warunkiem że wejdą do niego spółki o dużej kapitalizacji i zadowalającej płynności obrotów. Wątpliwe jednak, by tego rodzaju zmiany miały "rewolucyjne" znaczenie dla inwestorów. W szczególności nie ma co się spodziewać, że odmieniony WIG20 będzie ulegał mniejszym wahaniom niż obecnie.

Wystarczy spojrzeć na to, co się działo w minionych miesiącach na dojrzałych rynkach zagranicznych. Bez względu na to, czy chodziło o gromadzący 30 spółek amerykański Dow Jones, czy też obejmujący, jak sama nazwa wskazuje, 500 firm S&P 500, ostatnie spadki i zmienność daleko wykraczały poza to, co działo się w ostatnich latach.

Sama "szerokość" indeksu nie oznacza, że będzie on bardziej stabilny. Wybiegając w "zamierzchłą" przeszłość, wystarczy przypomnieć, że 19 października 1987 r. pozornie stabilny i bardzo szeroki S&P 500 stracił 20 proc. w ciągu zaledwie jednego dnia.

Jarosław Dominiak

prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych

Nie jest to najważniejszy problem naszego rynku

Rozszerzenie składu indeksu największych spółek nie jest dla

inwestorów tematem numer 1. Ważniejsze, z ich punktu widzenia, jest sprawne działanie giełdy

w rozwiązywaniu doraźnych problemów. Przykładem może być ostatnia sprawa Elektrimu. W takich momentach inwestorzy oczekują szybkich działań. Jeżeli jednak władze giełdy dojrzały do pomysłu zwiększenia składu indeksu, to trzeba się nad nim poważnie zastanowić. Stowarzyszenie szybko przygotuje sondę, aby poznać zdanie inwestorów. Nie pamiętam jednak, by ktokolwiek prosił nas, żebyśmy tym problemem się zainteresowali. Może teraz sprowokuje to dyskusję na ten temat. Do tego konieczne jest jednak poznanie szerszej argumentacji władz giełdy, dlaczego rozważają taki krok i czemu ma służyć. Jednym

z powodów może być np. zwiększenie stabilności indeksu. Pytanie, czy reforma wskaźnika wniesie na rynek coś dobrego, przyspieszy jego rozwój. Na razie będę czekał na więcej informacji.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy