Sukces na rynku wealth management zależy w dużym stopniu od jakości pracy doradcy. Więc jeśli będziemy pozyskiwali doradców, to będziemy liczyli, że pewni ich dotychczasowi klienci zdecydują się na korzystanie z naszych usług. Nie chcę jeszcze mówić o liczbie doradców, ale na razie jest to do 10 osób. W 2008 r. będziemy bardziej obecni poza Warszawą.
Mówiliśmy o osobach zamożnych, czyli inwestujących przynajmniej kilkaset tysięcy złotych. Czy oszacowaliście Państwo, ile takich osób może być?
Szacujemy, że sześć tys. osób w Polsce dysponuje aktywami powyżej miliona euro. Liczba ta dynamicznie wzrasta.
Oszacowaliście Państwo pewnie również, ile zamożnych osób korzysta w Polsce z usług wealth management czy też prostych asset management.
Nie mam takich danych. Mogę polegać tylko na swoim wyczuciu. Wydaje mi się, że jest to bardzo mały odsetek zamożnych osób - tych z kapitałem liczonym w wielu milionach. Może 10 procent z nich korzysta z kompleksowych usług, w tym z możliwości zakładania indywidualnych funduszy zamkniętych, pomocy w zakładaniu firm w innych krajach.
Jak oceniacie Państwo dynamikę wzrostu rynku wealth management w Polsce?
Przez najbliższe kilkanaście lat średnia dynamika będzie dwucyfrowa. Popatrzmy na samą zasobność gospodarstw domowych. W 2002 roku było to nieco ponad 300 mld zł, a teraz jest to ponad 600 mld zł. W bankowości prywatnej dynamika ta będzie jeszcze większa, tylko liczba klientów będzie zależała od tego, gdzie postawimy próg wejścia. Zakładam, że skoro zasobność będzie rosła, to progi dla skorzystania z usług private bankingu czy wealth management również będą rosły. Gdybyśmy przez cały czas pozostawili dzisiejsze progi, to zdecydowanie będzie to średnio kilkadziesiąt procent rocznie.
Natomiast nie ulega wątpliwości, że potencjał tego rynku jest bardzo duży i jest zauważalny, ponieważ wiem, że kilka instytucji, które nie były obecne w Polsce, tylko dla tej działalności otwierają w Polsce przedstawicielstwa.
Jakie podmioty ma Pan na myśli?
Na przykład niemieckiego Oppenheima. Działam od kilkunastu lat w ramach EFAMA (European Fund and Asset Management Association) i rzadko ktoś np. z Liechtensteinu pytał mnie o Polskę. A teraz co chwilę ktoś mnie zagaduje - a co tam w Polsce się dzieje, jaka jest dynamika. To pokazuje, jak się zmienia nasz rynek.
A jeśli chodzi o osoby, które zarządzają aktywami klientów lub mają to robić. Mówią np.: mam kilka milionów, liczę na duże zyski, nie obchodzą mnie zmiany na rynku, wyrażam zgodę na wszystko - znacie mój profil. Co jakiś czas przyjrzymy się wynikom, ale generalnie macie wolną rękę. Kto będzie obracał moimi walorami, bo przecież doradcy nie będą mieli na to czasu - oni będą w terenie.
To zależy od tego, w co będziemy wchodzili. Na pewno osoby, które zarządzają portfelami w TFI będą do tego zaangażowane w ramach możliwości i umów, które to regulują. Współpracujemy z tzw. teamem Europy Centralnej i Wschodniej w SEB, dzięki czemu możemy mieć rozeznanie w rynku ukraińskim czy bałtyckim. W skali globalnej będziemy polegać na doradztwie i zarządzaniu osób ze Sztokholmu i Luksemburga, gdzie są duże zespoły związane z każdym rodzajem rynków - od akcji w jakimś regionie po opcje egzotyczne. Tak więc Luksemburg i Sztokholm będą obecne w krojeniu globalnych produktów inwestycyjnych. Przy lokalnych inwestycjach i doradztwie będą to osoby z TFI i z rynku naszego regionu.
Patrząc na rynek zarządzania aktywami, widać, że dużo podmiotów angażuje się na nim, a wartość aktywów w zarządzaniu rośnie nawet o kilkaset procent rocznie. Czy to wysokie marże przyciągają nowych graczy, czy po prostu popyt tak szybko rośnie, że robi się dużo miejsca na rynku i każdy chce wykorzystać tę szansę?
Ostatnie lata to złoty czas dla tworzenia takich podmiotów. Dynamiczny rynek plus wiele osób szukających produktów inwestycyjnych powodowało, że aktywa bardzo szybko się zwiększały. Teraz czas dla takich nowych inicjatyw staje się trudniejszy z powodu sytuacji na giełdzie. Przy dużych wzrostach wprowadzanie spółek na giełdę, doradztwo czy tworzenie TFI jest dużo łatwiejsze. Jestem jednak optymistą, bo zamożność Polaków będzie wzrastała. Poza tym trudno będzie przekonać kogoś, kto wcześniej zainwestował na rynku kapitałowym, by powrócił wyłącznie do lokaty bankowej. Dodatkowo wcale nie jest jeszcze rozwinięty rynek klientów instytucjonalnych - korporacji czy małych i średnich firm. Więcej do tej pory trzymały na lokatach bankowych. Wiele osób zajmuje się tworzeniem biznesu, jednak za mało jeszcze tworzeniem wartości dodanej z posiadanych wolnych środków. To jest potencjał, bo firmy osiągają wysokie zyski. Choć dużo inwestują, to wiele z nich ma środki, które przez kilka czy kilkanaście miesięcy mogą być intensywnie zarządzane.
Jeśli chodzi o zyskowność takiego biznesu - domyślam się, że jest dużo bardziej atrakcyjny niż w przypadku standardowych produktów i pewnie dlatego podmioty tak chętnie w niego wchodzą?
Pod każdą szerokością geograficzną jest to biznes bardziej dochodowy niż działalność korporacyjna, detaliczna - w przeliczeniu przychodów do nakładów.
A jeśli chodzi o to, jak widzi Pan oczami wyobraźni SEB WM w Polsce za rok, dwa czy trzy lata?
Nie chcę mówić o cyfrach czy procentach. Chciałbym nie dłużej niż w ciągu trzech lat, by SEB był zdecydowanie rozpoznawalną instytucją, która dostarcza w Polsce dobre i wysokiej jakości usługi wealth management. Za tym idzie wzrost udziału w rynku czy pozyskiwanie atrakcyjnych klientów.
Czyli rozumiem, że SEB chce być w czołówce rynku?
Trudno konkurować na dzisiaj z BRE Bankiem, Citi Bankiem czy Pekao. Dlatego wolę mówić o tym, że chcemy być rozpoznawalni na rynku wealth management.
Czym chcecie się Państwo wyróżnić na rynku, a tym samym, na co klienci najbardziej patrzą w przypadku tego typu usług?
Bardzo dobrą jakością usług i bardzo indywidualnym podejściem przy tworzeniu oferty.
Jakich aktywów w zarządzaniu spodziewa się Pan za rok, dwa czy piźć lat?
W perspektywie kilkuletniej muszą to być miliardy złotych, aby mieć odpowiednią skalę biznesu.
Ktoś nazwał kiedyś w "Parkiecie" firmy asset management i TFI "fabrykami pomnażania pieniędzy". Jak w tę przenośnię wpisuje się wealth management?
Pomnażanie sugeruje, że jest to maszyna, która zawsze ma "pluć" pieniędzmi. Fabryki pomnażania pieniędzy to dla mnie zbyt mocna nazwa. Ale gdyby trzeba szukać tu analogii, to wealth management nazwałbym dobrym rzemieślnikiem, a nie fabryką. Bo to nie jest masowe przetwarzanie, tylko w dobrym tego słowa znaczeniu rozpatrywanie wszystkiego z największą starannością i dostarczanie najwyższej jakości produktów.
Dziękuję za rozmowę.
Fot.A.W.