Podczas ostatniej wizyty przedstawicieli Gazpromu w Warszawie nie było spotkań z reprezentantami Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa ani też nowego rządu. Rosjanie postawili na kontakty z dziennikarzami. - Celem naszego pobytu w Polsce jest nawiązanie dobrych kontaktów z mediami i rozwianie pewnych mitów dotyczących Gazpromu. Chcemy pokazać, że istnieje też druga strona energetycznych problemów, o których pisze się w Polsce - powiedział w czasie kameralnego spotkania prasowego Siergiej Cziełpanow, zastępca dyrektora generalnego Gazprom Export.
Podkreślił, że największy na świecie gazowy koncern kontrolowany przez rząd nie działa po to, aby stosować gospodarcze szantaże. - Jesteśmy firmą komercyjną i działamy wedle zasad, jakie dyktuje rynek - zapewniał Cziełpanow.
Kłótnie jak to w rodzinie
Przedstawiciele rosyjskiego producenta gazu nie ukrywali, że współpraca z polskim odbiorcą surowca nie zawsze przebiega bez zakłóceń. - Nasz spór z PGNiG w spółce EuRoPol Gaz można określić jako "burzliwy okres" w rodzinie. Zawsze się takie zdarzają, ale z czasem udaje się je rozwiązać - uważa Cziełpanow. Zdaniem Jurija Kałużskiego, zastępcy prezesa EuRoPol Gazu, sytuacja w firmie zarządzającej polską nitką gazociągu jamalskiego to kryzys zarządzania. Nie potrafił określić, kiedy skończy się konflikt.
Spory pomiędzy akcjonariuszami dotyczą m.in. długu EuRoPol Gazu wobec Gazpromu i Gazprombanku. PGNiG, które ma 48 proc. udziałów operatora gazociągu, chce wcześniejszej spłaty zobowiązań. Z wypowiedzi Kałużskiego wynika, że nie jest to teraz możliwe. - Zwracaliśmy się z wnioskami w tej sprawie do Gazprombanku i Gazpromu, ale nie są one zainteresowane wcześniejszym uregulowaniem płatności - wyjaśnił. Nie ma też rozstrzygnięć w sprawie zmian statutu i akcjonariatu EuRoPol Gazu.