Najprawdopodobniej w poniedziałek Platforma Obywatelska ujawni, jakie poprawki chce wprowadzić do projektu ustawy budżetowej. W tej chwili między resortami trwają gorączkowe ustalenia, jak i gdzie szukać oszczędności. - Jest propozycja, aby w żadnej z instytucji podległych premierowi i pozostałym dysponentom budżetu wzrost nakładów nie był większy niż maksymalnie 3 proc. w stosunku do 2007 r. - powiedział wczoraj Zbigniew Chlebowski, przewodniczący klubu PO i szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Aby uniknąć żmudnych rządowych procedur, propozycje zmian zgłoszą posłowie rządzących partii już w Sejmie.
Uwaga na emerytów
Przed gabinetem PO-PSL stoi nie lada wyzwanie. Zgodnie z wypowiedziami premiera Donalda Tuska, cięcia wydatków sięgnąć muszą co najmniej 4 mld zł, aby można było podwyższyć pensje nauczycielom i jednocześnie zbić przyszłoroczny deficyt budżetu do 27 mld zł, z planowanych wcześniej 28,6 mld zł. Do tego dochodzi inny kłopot - jak wynika z szacunków ZUS, uwzględnienie przez Sejm wyroku Trybunału Konstytucyjnego i co za tym idzie, wypłata wcześniejszych emerytur mężczyznom, którzy osiągnęli odpowiedni staż, kosztować może przyszłoroczny budżet nawet 2,2 mld zł. Wyliczenia te oparte są na założeniu, że rząd i parlament zmienią zakwestionowane przepisy jeszcze w I kwartale 2008 r., co zapowiadała minister pracy Jolanta Fedak.
Płace muszą rosnąć
Problem w tym, że 3-proc. limit przekroczyła większość instytucji rządowych. Zdecydowana większość z nich wnioskuje o środki większe o 5-10 proc. od tegorocznych. Rekordziści - jak Agencja Wywiadu, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych czy Agencja Wywiadu - zgłosiły ponad 40-proc. wzrost kosztów.