Rynek międzybankowy: płynność wyschła i u nas

Duży wzrost cen pożyczek, jakich udzielają sobie nawzajem banki, świadczy o tym, że chęć do ich udzielania znacznie zmalała. Klienci, którzy muszą zapłacić więcej za kredyty, mogą się pocieszać, że to chwilowe

Publikacja: 08.12.2007 08:50

Na naszym rynku międzybankowym oprocentowanie, jakie banki zgadzają się zapłacić za pożyczkę na jeden miesiąc - jak wynika z danych Bloomberga - doszło w ostatnich dniach do 5,65 proc. To znacznie więcej niż od podstawowej stopy procentowej Narodowego Banku Polskiego. Ta stawka wynosi 5 proc. Co się stało?

Niechęć do pożyczania

Zwykle jednomiesięczny WIBOR jest na poziomie zbliżonym do stopy interwencyjnej. Różni się wówczas, gdy rynek spodziewa się podwyższenia lub obniżenia stóp przez Radę Polityki Pieniężnej. Część inwestorów liczy się z tym, że za półtora tygodnia RPP podniesie stopy piąty raz w tym roku, jednak w grę wchodzi raczej podniesienie stóp o 25 punktów bazowych, a nie o 50 punktów, jak wynikało ze zmian stawek rynkowych.

Wzrost jednomiesięcznego WIBOR-u dealerzy tłumaczą to niechęcią do pożyczania sobie nawzajem pieniędzy przez banki. - Krajowe banki unikają udzielania pożyczek międzybankowych "przechodzących" przez przełom roku. Rynek gotówkowy pod koniec każdego roku traci płynność i ze względów ostrożnościowych banki starają się zmniejszyć zaangażowanie w tym segmencie - wyjaśnia specjalista jednego z dużych banków.

Próby z zagranicy

Tyle że w poprzednich latach raczej nie mieliśmy do czynienia z tak dużym wzrostem stawek na rynku międzybankowym. Ostatnio podobna sytuacja miała miejsce pod koniec 1999 r., gdy stawki wzrosły nawet o kilka punktów procentowych. Wówczas banki nie pożyczały sobie pieniędzy z obawy przed tzw. pluskwą milenijną (problemami z komputerami w związku ze zmianą daty z "99" na "00").

Teraz sytuacja jest inna. - Chodzi o wzrost awersji do ryzyka oraz próby pozyskiwania płynności na polskim rynku przez banki z zagranicy - ocenia Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP.

Banki z Europy Zachodniej mają nierzadko problemy z tym, żeby zaciągnąć pożyczkę na swoim macierzystym rynku i zwracają się do instytucji w Polsce. W ten sposób zdołały "wyssać" część płynności z naszego systemu bankowego.

Widać to było tydzień temu, gdy saldo operacji otwartego rynku w Narodowym Banku Polskim nie przekroczyło 8 mld zł i było najmniejsze w tym roku. To oznacza, że banki komercyjne miały najmniej w tym roku wolnych środków, które "zagospodarował" bank centralny. Na piątkowym przetargu bonów pieniężnych NBP sytuacja zdawała się wracać do normy, ale część obserwatorów ocenia, że banki wolą kupić nieobciążone ryzykiem papiery NBP niż pożyczać swoim konkurentom.

Koszty dla klientów

Wzrost stawek na rynku międzybankowym ma konsekwencje nie tylko dla instytucji finansowych. Również dla ich klientów. Regułą jest bowiem, że stawki pożyczek między bankami są podstawą do ustalenia oprocentowania kredytów zaciąganych przez klientów banków. W przypadku osób fizycznych, tak regulowana jest cena kredytów mieszkaniowych. Raptowne podniesienie się stawek rynku międzybankowego o kilkadziesiąt procent, nawet jeśli potrwa tylko kilka tygodni czy dni, może skutkować tym, że klient zapłaci przynajmniej jedną wyraźnie wyższą ratę swojego kredytu.

Klienci mogą mieć nadzieję, że wraz z początkiem nowego roku problem płynności i wysokości rynkowych stóp procentowych zniknie.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego