Teoretycznie wprowadzenie euro w miejsce złotego miałoby wiele konsekwencji dla inwestorów giełdowych. Obok tych pośrednich, makroekonomicznych (takich jak przeniesienie decyzji o stopach procentowych z NBP do EBC), najbardziej „namacalnym” wydarzeniem byłoby zniknięcie ryzyka kursowego względem innych giełd ze strefy euro. Innymi słowy, dla inwestorów z Europy Zachodniej inwestowanie w polskie akcje stałoby się znacznie prostsze w tym sensie, że nie musieliby już zastanawiać się nad tym, czy zmiany kursu złotego względem euro nie pogrzebią ich zysków z akcji.
Obecnie dylemat inwestorów zagranicznych polega na tym, że nawet jeśli w danym momencie ocenią polskie spółki jako bardziej atrakcyjne niż swoje rodzime, to gwałtowne wahania notowań złotego mogą całkowicie zniwelować tę atrakcyjność. O tym, że kurs złotego jest bardzo zmienny, nie trzeba przekonywać. Przykładowo, między sierpniem 2008 r. a lutym 2009 r. kurs EUR/PLN poszybował o ponad 50 proc.
Inwestorzy zagraniczni mogą co prawda zabezpieczać się przed ryzykiem kursowym (przy wykorzystaniu instrumentów pochodnych), ale to podraża całą operację. W tej sytuacji wprowadzenie euro przesunęłoby z ich punktu widzenia warszawską giełdę do grona bezpieczniejszych rynków. Bezpieczniejszych z uwagi na brak ryzyka kursowego. Byłby to kolejny krok na drodze z rynków wschodzących (emerging markets) do rynków rozwiniętych (kolejny, choć na pewno nie ostateczny). Zniknięcie ryzyka kursowego działałoby też w drugą stronę – ułatwiłoby polskim inwestorom lokowanie pieniędzy na innych giełdach w strefie euro.
[srodtytul]Hossa? Niekoniecznie[/srodtytul]
O ile więc teoretycznie na dłuższą metę wprowadzenie euro powinno sprzyjać przepływowi kapitału, to trudno byłoby udowodnić tezę, że tylko dzięki temu warszawską giełdę czekać będzie automatycznie hossa. Aby to zbadać, przyjrzeliśmy się zachowaniu indeksów akcji w krajach, które już przyjęły euro. W pierwszym rzędzie „na tapetę” wzięliśmy indeksy 11 krajów, które wspólną walutę przyjęły już w 1999 r. (przy czym początkowo funkcjonowała ona jedynie w transakcjach bezgotówkowych, w formie fizycznej zaś weszła do obiegu w 2002 r.). Zbadaliśmy nie tylko same zmiany tych wskaźników, ale także ich relatywne zachowanie względem amerykańskiego S&P 500, który jest wyznacznikiem dla światowych giełd (przeliczyliśmy ten indeks na euro, tak aby uniknąć błędnych wniosków spowodowanych przez zmiany kursu walutowego).