Poziom cen jest uzależniony od poziomu zamożności. Im bogatsze społeczeństwo, tym więcej – średnio rzecz biorąc – musi płacić za kupowane towary i usługi. To nie pozostaje bez znaczenia również dla perspektyw inflacji w naszym kraju: zarówno w najbliższych latach, jak i już po naszym wejściu do strefy euro.
Według najnowszych dostępnych danych dotyczących 2008 r. w Polsce przeciętny poziom cen odpowiadał w ubiegłym roku 69 proc. średniej unijnej. Takie wyliczenia na podstawie tzw. parytetu siły nabywczej przedstawia Eurostat, unijne biuro statystyczne. Z jego danych wynika, że Polska jest czwartym na liście najtańszych unijnych krajów. Mniejsze wydatki ponoszą tylko konsumenci w Bułgarii, Rumunii i na Litwie. Minimalnie droższe od nas są natomiast Węgry, Słowacja i Czechy.
W najtańszej Bułgarii poziom cen stanowił w ubiegłym roku 51 proc. średniej unijnej. Na drugim biegunie znajdowały się Dania, gdzie ceny były przeciętnie o 41 proc. wyższe niż średnio w UE, oraz Irlandia i Finlandia, gdzie konsumenci musieli wydawać o mniej więcej jedną czwartą więcej niż średnio we wszystkich krajach Unii. Bułgaria, która razem z Rumunią jako ostatnia weszła do UE, należy do najbiedniejszych członków Wspólnoty. Z kolei w Danii i Irlandii produkt krajowy brutto na głowę mieszkańca wyraźnie przekracza unijną średnią.
[srodtytul]Drogie ubrania, tanie używki[/srodtytul]
Fakt, że średni poziom cen u nas, jest wyraźnie niższy niż w innych krajach Unii Europejskiej nie oznacza, że wszystko możemy kupić taniej niż Duńczycy czy Irlandczycy. Porównania cen różnych kategorii towarów dostarczają wielu niespodzianek. Jak się okazuje, Polsce już teraz zdarza się przekraczać unijną średnią.