Jeszcze w tym roku do ustawy o finansach publicznych MF chce wprowadzić tzw. stabilizującą regułę wydatkową. – Zastąpi ona dotychczasowe sankcje budżetowe, które uruchamiane były po przekroczeniu przez dług publiczny progu 50 proc. PKB. Nowe będą polegały na zmniejszeniu dynamiki wydatków całego sektora finansów publicznych w kolejnym roku – tłumaczy Ludwik Kotecki, główny ekonomista MF.
Reguła wydatkowa ma określać maksymalny wzrost wydatków całego sektora finansów publicznych w kolejnym roku w porównaniu z limitem wydatków w roku poprzednim. Wskaźnik ma być oparty na prognozie inflacji na kolejny rok i średni wzrost realnego PKB w ciągu ośmiu lat (sześć lat rzeczywistych wskaźników, dwa lata prognoz). Resort finansów przewiduje też mechanizmy korygujące limit wydatków, w zależności od wielkości deficytu i koniunktury. To rozwiązanie ma doprowadzić nas do celu, jakim jest deficyt strukturalny nie większy niż 1 proc. PKB. MF chce, aby limit wydatków sektora publicznego na nowych regułach był ustalany już na rok 2014.
Nowe przepisy znacząco zmieniają obowiązujące od 2009 r. sankcje za nadmierne zadłużanie się. W ubiegłym roku dług państwa wyniósł 53,5 proc. PKB. Aby ustrzec się przed dalszym przyrostem długu, w tegorocznym budżecie relacja deficytu do dochodów nie mogła przekroczyć tej z roku ubiegłego, czyli 12 proc. Problem polega na tym, że ta zasada wiąże ręce ministrowi finansów, w przypadku gdyby musiało dojść do nowelizacji ustawy budżetowej i podniesienia limitu deficytu na ten rok. – Bez zniesienia dotychczasowych sankcji za przekroczenie przez dług publiczny progu 50 proc. PKB ewentualna nowelizacja tegorocznego budżetu jest niemożliwa – przyznaje Marek Rozkrut, główny ekonomista firmy doradczej Ernst & Young. Decyzję, czy zmieniać budżet, rząd ma podjąć jeszcze w tym miesiącu.
Nawet jeśli bez noweli budżetu się obędzie, to i tak, konstruując plan finansowy na przyszły rok, nie uda się utrzymać tegorocznej relacji deficytu do dochodów. W tym roku nasz dług bowiem również przekroczy 50 proc. PKB. – Trudno spekulować, że resort finansów wprowadza regułę wydatkową specjalnie po to, by wyeliminować pierwszy próg ostrożnościowy, ale jego eliminacja jest konieczna, jeśli rząd chce w przyszłorocznym budżecie mieć 55 mld zł deficytu, czyli 19,1 proc. dochodów. Bez zmiany ustawy o finansach publicznych taki deficyt byłby złamaniem prawa – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów.
Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao, uważa, że odejście od obecnych reguł, związanych z przekroczeniem przez dług pierwszego progu ostrożnościowego, nie powinno być negatywnie odebrane przez inwestorów. – Mało kto ma świadomość, że taki próg w ogóle istnieje – mówi. Większą burzę na rynkach mogłaby wywołać informacja, że rząd „majstruje" przy drugim progu ostrożnościowym, zapisanym w ustawie o finansach publicznych. Przekroczenie w danym roku przez dług 55 proc. PKB powoduje bowiem, że według obecnych przepisów na rok kolejny trzeba skonstruować budżet tak, aby nie miał deficytu wcale lub na taki, który nie powiększa relacji długu do PKB.