Wątpliwości analityków
Dow Jones znowu pokonał poziom 9000 pkt i Abby Joseph Cohen z Goldman Sachs ma prawo do triumfu. Przewidziała to kilka miesięcy wcześniej. Optymizm, co do powrotu koniunktury na Wall Street, nie opuszczał jej nawet w najtrudniejszych chwilach dla tego rynku.Jednak wielu jej kolegów po fachu nadal ma wątpliwości. Łamią sobie głowy, zastanawiając się, czy ostatnie wzrosty na głównych parkietach to ruch w górę na rynku zdominowanym przez niedźwiedzia, a może to zwierzę nie pojawiło się jeszcze na giełdach. W każdym razie po chłodnym lecie, kiedy inwestorów boleśnie smagały typowe dla innej pory roku wiatry, nieoczekiwanie nastąpiło ocieplenie, a wskaźnik cena/zysk spółek amerykańskich zbliżył się do 24.Klimat zmienił się pod wpływem kilku czynników. W okresie siedmiu tygodni amerykański bank centralny trzykrotnie redukował stopy procentowe. Wprawdzie czynił to głównie, by naoliwić tryby machiny kredytowej, której groziła zapaść, ale skorzystała na tym także Wall Street. Inwestorzy pozytywnie też przyjęli decyzję w sprawie przyznania Brazylii pomocy finansowej.Oczywiście, pozytywna reakcja inwestorów nie oznacza, że wyzbyli się wszystkich obaw i wątpliwości, przecież doskonale pamiętają, czym zakończyły się podobne operacje ratunkowe w niektórych krajach azjatyckich. Przypadek Brazylii jest odmienny, gdyż temu krajowi nie narzucono metody kuracji, lecz pozwolono na aktywny udział w jej opracowaniu..Istotne dla samopoczucia inwestorów jest przeświadczenie, że wreszcie ich oczekiwania zaczęła spełniać G7, czołowa siódemka gospodarcza świata, która postanowiła finansowo wesprzeć Brazylię.Prognozy wzrostu gospodarki światowej w przyszłym roku są znacznie skromniejsze, niż przewidywano wcześniej. Będzie to miało wpływ na zyski korporacji. Zdaniem niektórych analityków, realne stopy procentowe w USA są wciąż wysokie, zważywszy na niską inflację (poniżej 2%) oraz stopę zwrotu z obligacji skarbowych na poziomie powyżej 4,5%.W najbliższych tygodniach nie należy oczekiwać kolejnej redukcji stóp amerykańskich. Impuls dla rynków akcji może wyjść z Europy Zachodniej. Wprawdzie banki centralne Francji i Niemiec nie wykazują skłonności do zmniejszenia oprocentowania, o co apelują politycy, ale z pewnością uczynią to ich partnerzy w innych krajach wchodzących do unii walutowej, gdzie stopy wciąż są wyższe.Politycy naciskają nie tylko na redukcję oprocentowania. Oskar Lafontaine, minister finansów Niemiec, dąży do tego, aby ustalić przedział dopuszczalnych wahań kursów czołowych walut świata jako lek na nadmierną fluktuację. W tej kwestii europejskim partnerom w sukurs pospieszył Alan Greenspan, prezes Fed. Podzielił on stanowisko Wima Duisenberga, szefa Europejskiego Banku Centralnego, Hansa Tietmeyera (Bundesbank) i Eddiego George'a (Bank Anglii), którzy uznali ten pomysł za nietrafny.Greenspan interweniował, gdyż rozumie, jak ważny dla pozycji euro jest status Europejskiego Banku Centralnego.
ANDRZEJ TUSZYŃSKI