Światowy kryzys finansowy zastał kraje Europy Środkowej i Wschodniej w trudnym dla nich momencie. Tylko w kilku z nich reformy gospodarcze są zaawansowane na tyle, że społeczeństwa mogą odczuć ich pozytywne skutki. W większości gospodarka jest rozregulowana, kraje są niewiarygodne na rynkach międzynarodowych, pozbawione dopływu kapitału i wydają się zawieszone pomiędzy dwoma systemami. Zresztą także w krajach sukcesu wzrost i równowaga są kruche, a odstęp, dzielący od Europy Zachodniej - mierzony wydajnością pracy, kapitalizacją rynku, stabilnością systemu bankowego - wciąż znaczny. Opublikowany właśnie "Transition Raport" Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju pokazuje, jak daleką drogę przebyła już "gorsza" część Europy i jak wciąż wielki dystans dzieli nas od Europy zasobnej.Kraje pokomunistyczne wybrały różne drogi reform. Najtrudniejsza sytuacja, ale też największa determinacja dokonania skutecznych zmian była w Polsce. W końcu lat 80. nasza gospodarka była w głębokiej nierównowadze, deficyt budżetowy wymykał się spod kontroli rządu, a miesięczna inflacja przekraczała 40 proc. Nasi sąsiedzi mieli sytuację znacznie bardziej komfortową. Największym atutem naszego kraju był dynamicznie rozwijający się od połowy lat 80. sektor małych, prywatnych firm, które stopniowo przejmowały rolę głównej lokomotywy gospodarki. Sektor ten wykształcił znaczną grupę przedsiębiorców, doskonale poruszających się na wolnym rynku, także na rynkach zagranicznych, potrafiących wykorzystać koniunkturę, jaka pojawiła się dla nich po upadku sektora państwowego. Dynamika prywatnych przedsiębiorców w połączeniu z reformami na poziomie makroekonomicznym zapewniły Polsce sukces, przynajmniej na tle regionu.Porównanie dzisiejszego poziomu PKB z tym sprzed dziewięciu lat jest zdumiewające. Spośród krajów, analizowanych przez EBOiR, tylko w Polsce PKB jest dziś wyraźnie wyższy (o 18 proc.) niż na początku reform. Kraje, które postanowiły wybrać drogę "łagodnych" reform i stopniowego przechodzenia do systemu rynkowego, mają dziś poziom nie tylko znacznie niższy niż Polska, ale także niższy niż miały przed dziesięciu laty. Próba obrony poziomu produkcji, utrzymywanie przedsiębiorstw, które były trwale niezdolne przynosić zyski i sztucznego zatrudnienia prowadziły do długotrwałej obniżki PKB. Co więcej, aby wydobyć się z recesji, kraje wybierające drogę "łagodną", wcześniej czy później, musiały (lub będą musiały w przyszłości) przeprowadzić bolesne ze społecznego punktu widzenia reformy, które Polska ma już dawno za sobą.Doskonałe wyniki makroekonomiczne Polski nie powinny jednak przysłaniać gorszej sytuacji wewnątrz przedsiębiorstw i instytucji finansowych, słabego poziomu infrastruktury i skromnych postępów w dostosowywaniu prawa do wymogów Unii Europejskiej. Raport EBOiR-u pokazuje, że pod wieloma względami postęp Polski jest skromny i jesteśmy wyprzedzani przez inne kraje regionu. Zasługujemy jedynie na trójkę z plusem pod względem zasięgu prywatyzacji. Czwórki otrzymały Węgry, Czechy i Słowacja. Trójkę bez plusa mamy za jakość zarządzania przedsiębiorstwami (corporate governance). Węgry pod tym względem, według oceny Banku, nas wyprzedzają. Polska otrzymała od EBOiR-u najwyższe noty (4+) za prywatyzację małych przedsiębiorstw i za sposób kształtowania się kursu walutowego. Przyzwoite noty (3+) mają także polskie regulacje dotyczące banków i rynku kapitałowego. Te ostatnie oceniane są lepiej niż w Czechach i wyraźnie lepiej niż we wszystkich innych krajach regionu, z wyjątkiem Węgier. Kilka krajów, przechodzących transformację, wyprzedza Polskę pod względem poziomu infrastruktury. Czechy, Estonia i Węgry mają lepiej rozwiniętą telekomunikację, Węgry lepiej rozbudowane sieci energetyczne, Estonia i Rumunia lepsze koleje.Można powiedzieć - jakie znaczenie mają niższe oceny polskiej gospodarki na poziomie mikroekonomicznym, skoro makroekonomia wciąż ma się dobrze. Odpowiedź na to jest prosta. Dotychczasowe motory rozwoju mogą się zacinać, strumień zagranicznego kapitału wysychać, podobnie jak dochody z prywatyzacji. By utrzymać szybki wzrost w następnych latach, polskiej gospodarce potrzebny będzie nowy impuls w postaci lepszego prawa, lepszej infrastruktury i jakości kadr zarządzających.

WITOLD GADOMSKI

publicysta "Gazety Wyborczej"