Wprawdzie w ostatnim czasie na warszawskiej giełdzie dominowały spadki, to nie obeszło się bez spektakularnych wzrostów. Spółki zagrożone ewentualnym ogłoszeniem wezwania trochę sobie poszalały. I, moim zdaniem, jest to zdrowa reakcja, ponieważ na normalnych rynkach - czy się to komuś podoba, czy nie - handluje się plotką, a nie informacją. Ta ostatnia nie ma praktycznie żadnego znaczenia, bowiem zostanie wykorzystana jedynie do zamknięcia pozycji na podgrzanym parkiecie. Nie piszę tu, oczywiście, o wykorzystywaniu informacji poufnych, na co jest odpowiedni paragraf i właściwa Komisja. I po tej stronie leży wyłączna kompetencja do ścigania przestępstw na rynku kapitałowym. Czyżby "Rzeczpospolita" (z środy) nie miała już ciekawszych tytułów na pierwszą stronę niż: "Afery podważają zaufanie do giełdy"? Elektrim - zgoda, dni zarządu tej spółki prawdopodobnie są policzone, ale Górażdże rosły od dłuższego czasu i specjalnie nikt się tym nie fascynował. Jestem przekonany, że wypisywanie tego typu "rewelacji" przez kolejnych "specjalistów od rynku kapitałowego" powoduje spadek zaufania do jasnych zasad handlu papierami wartościowymi w Polsce.

Nawet PARKIET "zastrzelił" mnie informacją podaną przez D.W. w czwartkowym wydaniu.

Wynikało z niej, że jedynie głównemu akcjonariuszowi Górażdży opłacało się kupować akcje po 59 złotych, skoro wezwanie jest po 60. Proszę o trochę litości dla skołatanych serc inwestorów, bowiem wzywający CBR Baltic BV nie może kupować na rynku papierów, które są przedmiotem wezwania. Jest to niezgodne z prawem! Wnoszę o więcej profesjonalizmu, a tym samym o mniej domysłów i nie potwierdzonych "informacji". To może pomóc rynkowi, który walczy o to, by nie spaść poniżej rocznego minimum. Nawiasem mówiąc, jestem przekonany, że żadna panika w grudniu nam nie grozi i niedługo powróci optymizm.

.