Brak silniejszej reakcji rynku na podjęte w środę przez Radę Polityki Pieniężnej decyzje o redukcji wysokości podstawowych stóp procentowych może świadczyć o tym, że inwestorzy zdołali się już przyzwyczaić do trendu spadkowego ceny pieniądza. Nieco wcześniej za normalne zostało uznane zjawisko spadających zysków generowanych przez spółki notowane na GPW. Trwająca od września stabilizacja cen akcji wydaje się pochodną względnej równowagi pomiędzy tymi dwoma znoszącymi się wzajemnie czynnikami. Wydawać by się mogło, że od tego, które zjawisko okaże się ostatecznie silniejsze, będzie zależeć kierunek wybicia cen.Jednak wbrew obiegowym opiniom, ściśle fundamentalny charakter ma jedynie środkowa (trzecia) fala hossy. W jej trakcie bowiem stopy procentowe są ciągle minimalne, gospodarka zaś już zdołała wydobyć się z recesji, przynosząc dynamiczny wzrost zysków przedsiębiorstw. W kończącym się właśnie 8-letnim globalnym cyklu koniunkturalnym taki charakter miał okres od połowy 1992 roku do początku 1994, który przyniósł 30-krotny wzrost wartości WIG-u. Pierwsza fala hossy pojawia się paradoksalnie w momencie, w którym następuje załamanie wzrostu gospodarczego. Nagły spadek aktywności realnej gospodarki powoduje uwolnienie płynności sektora bankowego, która najpierw znajduje ujście na rynku papierów o niskim stopniu ryzyka (bony skarbowe, obligacje). Gdy ceny tych papierów zostają wywindowane do zbyt wysokich poziomów, popyt sektora finansowego zmuszony jest skierować się ku rynkowi akcji. Proces ten będziemy zapewne mogli w pełnej krasie obserwować w I półroczu 1999 r. Dopóki jednak WIG znajduje się poniżej górnego ograniczenia 9-miesięcznego kanału trendu spadkowego (ok. 12 300), pozostaję krótkoterminowym pesymistą.
.