Tytuł nawiązuje do obrotów, jakie mamy od dwóch dni na rynku podstawowym. Być może jest to pewien efekt uboczny wspominanego tu i ówdzie przeliczania aktywów na nową walutę (euro). Może to blokować otwieranie nowych pozycji, m.in. także i na naszym rynku? U nas nadal w najlepsze trwa festiwal "korekt prognoz", za kilka dni zaś akcjonariusze wszystkich spółek będą mogli sami znów ocenić, kogo jeszcze w tym korygowaniu należało będzie - być może - wyręczyć... Po krótkim okresie względnego ignorowania sytuacji na innych rynkach, znów chyba powracają one w charakterze "straszaka" dla naszych inwestorów, ze wspomaganiem w postaci np. impeachmentu. Na szczęście zdarzają się tzw. okazje - tylko żeby trafić, to albo przy pomocy wróżki, albo skorzystania z tego, co w teorii zabronione, albo wreszcie zauważając dobre wyniki którejś z firm: gdzieś niedawno cytowano kogoś, kto tak tłumaczył zachowanie akcji LZPS... Pojęcie "dobre" może być bardzo względne, co może dotyczyć też i innego, dość chętnie używanego wobec rynku terminu: "przejrzysty" - zresztą niedawno udziałowcy jednego z blue chipów chyba gwałtownie "przejrzeli" na oczy?Inne dyżurne tematy każdego grudnia pozostają bez zmian: koncepcja zaniżania wyników za listopad z przyczyn podatkowych, działania tzw. window dressing, nadzieje na "efekt stycznia" i sporo pakietówek. I tu pewne spostrzeżenie, wcale nie odkrywcze, co nie oznacza, że miłe: zestawienie przepisów podatkowych wraz z regulacjami rynku powoduje, że tylko duzi (właśnie!) nabywcy akcji którejś spółki we wcześniejszej ofercie niepublicznej mogą - wykorzystując dekoniunkturę - uwolnić się od podatku, małym pozostaje bardziej ryzykowny (ceny) fixing. A tu jeszcze grozi nowość, że pieniądze ze sprzedaży będą dopiero po trzech, a może nawet czterech dniach? Pomijając już inne sprawy: tzw. przyzwyczajenie też się liczy - a może czas "drobnych" naprawdę już minął?...

.