Od pewnego czasu warszawska giełda znajduje się w stanie, który określiłbym błogim bezruchem. Nikt specjalnie nie wierzy w trwalszy wzrost, a z drugiej strony indeks jakoś dziwnie nie chce spadać. Wprawdzie ze "statystycznej" gospodarki dochodzą obok pozytywnych również negatywne doniesienia (np. o spadku produkcji przemysłowej), lecz nie robią one obecnie na inwestorach zbyt dużego wrażenia. Poligon w Iraku ma bardzo ograniczony wpływ na rynki kapitałowe, natomiast wyraźnie - choć zapewne chwilowo - pomógł cenom ropy i dolarowi. Wniosek nasuwa się zatem następujący: drastyczny spadek cen amerykańskich akcji przy mocniejszym zielonym jest mało prawdopodobny. Nieszczęsna afera prezydencka budzi wprawdzie emocje, lecz nie na tyle silne, by spowodować jakąś katastrofę giełdową na większą skalę. Abstrahując od powodów interwencji w Zatoce Perskiej, termin jej rozpoczęcia chyba nie został wybrany przypadkowo. Cóż, chciałoby się powiedzieć: wielka polityka, a może lepiej: gra absurdów. Niestety atak bez poparcia Rosji i Chin nie spowoduje zapewne usunięcia Saddama Husejna ze stołka, a zatem nic się nie zmieni w regionalnym układzie sił. Na krajowym rynku na szczególną uwagę zasługują walory Telekomunikacji, gdyż słabnący zloty może skutkować lekkim wzrostem jej kursu. Bariera 17 złotych będzie jednak trudna do pokonania jeszcze przed świętami. Cieszy natomiast fakt, że ten papier stał się rynkiem samym w sobie i nie naśladuje zachowań indeksów giełdowych. Do ciekawostek zaliczyłbym rosnący zapał Polifarbu Cieszyn w skupowaniu własnych akcji oraz wzrost zainteresowania mocno przecenionym Elektrimem. Zabawne, że ta ostatnia spółka przestała spadać, gdy Creditanstalt poinformował o zejściu poniżej progu 5 proc. Czyżby dotychczas był jedynym dużym "podającym" na rynku i sprzedał akcje w lokalnym dołku?
.