Statystyka handlu "pod chmurką"
Obroty 16 największych polskich targowisk zmalały w 1998 r. o 40%. Kryzys najbardziej dotknął bazary w Białymstoku i Warszawie (na Stadionie X-lecia). Najmniej ucierpiały targowiska przy zachodniej granicy kraju.Eksperci z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, którzy sytuację na największych bazarach obserwują od kilku lat, za najważniejsze przyczyny regresu uznają kryzys gospodarczy w Rosji, zaostrzenie przepisów graniczych oraz systematyczną aprecjację złotego.Na początku lat 90. niskie ceny w Polsce i wysoki kurs marki kusiły wielu Niemców do robienia zakupów za wschodnią granicą. Dodatkową zachętą była tania benzyna - w Polsce można było nie tylko kupić, ale i zatankować. W ubiegłym roku okazało się, że nasi zachodni sąsiedzi mają mniej powodów, by zaopatrywać się na naszych targowiskach. Klienci zza Odry i Nysy są zamożniejsi niż kilka lat temu. W dodatku w przygranicznych miejscowościach po stronie niemieckiej powstały liczne supermarkety, a po stronie polskiej konkurencyjne wobec bazarów sklepy.ProblemyŚciany WschodniejUbiegłoroczny spadek obrotów targowisk we wschodniej Polsce IBnGR obliczył na 55%, w Polsce centralnej (Warszawa, Tuszyn, Rzgów, Głuchów) na 42%, a przy zachodniej granicy na 24%. Im dalej na zachód, tym mniejsze szkody wyrządził targowiskom kryzys rosyjski. Stadion X-lecia i bazary podłódzkie były w ostatnich latach podstawowym źródłem zaopatrzenia dla krajowych i wschodnioeuropejskich hurtowników. W ubiegłym roku straciły wielu zagranicznych klientów. Musiały się przestawiać na odbiorców krajowych, a ci mają dużo większe oczekiwania co do jakości oferowanych im towarów.Eksport 16 największych targowisk zmalał z 1,1 mld USD w 1997 r. do 0,5 mld USD w 1998 r. i stanowił niespełna 2% całej naszej sprzedaży zagranicznej. Największym eksportem był bazar warszawski (410 mln zł), który jednak rok temu potrafił sprzedać klientom zagranicznym towary za trzy razy większą kwotę.Dotkliwym problem - zwłaszcza we wschodnich województwach - jest powiększające się bezrobocie z tytułu zmniejszenia liczby miejsc pracy na targowiskach. Zatrudnienie na największych bazarach i w firmach zajmujących się ich obsługą zmalało ze 119 tysięcy osób do 96 tysięcy. IBnGR szacuje, że tylko co czwarty handlujący "pod chmurką" znalazłby bez problemów nową pracę, gdyby stracił dotychczasowe zatrudnienie. Prawie co trzeci kupiec bazarowy ma jednak zamiar zamknąć swój sklepik w ciągu najbliższego roku. Z drugiej strony, przeszło połowa chce kontynuować działalność przez najbliższe 2 lata.Co dalej?Jeszcze w 1997 r. przychody uzyskane przez 4 największe targowiska w Polsce centralnej o miliard złotych przewyższały obroty firmy Makro Cash and Carry. Te czasy już nie wrócą. Położenia targowisk nie poprawia fakt, że głównym źródłem ich zaopatrzenia są hurtownie i pośrednicy, a nie - jak się często uważa - produkcja własna handlujących. Oznacza to, że nasili się wobec nich cenowa konkurencja sklepów detalicznych. Słabą stroną targowisk położonych w centrum i na wschodzie jest też ich "odzieżowa monokultura" - w Głuchowie ubrania stanowią 90% oferowanych towarów.IBnGR przewiduje, że kupcy bazarowi, by przetrwać, będą już wkrótce musieli zorganizować się tak, jak drobni handlowcy w Europie Zachodniej - tworzyć pod dachem duże, nowoczesne kompleksy, złożone z wielu sklepików.Ankieterzy IBnGR po kilku latach wydeptywania bazarowych ścieżek przełamali nieufność handlujących tam ludzi. Nie na tyle jednak, by zdobyć wiedzę o szarej strefie gospodarczej, chowającej się w pudłach z odzieżą czy obuwiem. W miarę jak handel targowiskowy będzie przeobrażał się w bardziej cywilizowany, szara strefa osłabnie. Osłabła już w zeszłym roku - GUS szacuje, że jej udział w PKB zmalał w latach 1997-98 z 15,8% do 15,2%.
JACEK BRZESKI