Ostatnie sesje to zapewne jeden z bardziej pechowych okresów dla notowań akcji NFI. Dokładnie przed tygodniem, kiedy mogło się wydawać, że rynek ten ulega wyraźnemu wzmocnieniu, będącemu zapowiedzią satysfakcjonującej zwyżki kursów, nagle pojawił się kryzys w Brazylii, który unieważnił wszystkie zarysowujące się tu pozytywne tendencje.Jednak zgodnie z zasadą, że "nie ma tego złego...", należy przyznać, że ostatni okres dostarczył też kilku spostrzeżeń przydatnych dla oceny obecnego stanu tego segmentu giełdy. Przede wszystkim zastanawiający jest rozmiar "brazylijskiego" spadku indeksu NIF o zaledwie 4,5 proc., a więc w stopniu niewspółmiernym do skali paniki, jaka w minionym tygodniu przetoczyła się przez giełdę, mobilizujący w dodatku ponadprzeciętny dogrywkowy popyt. Poza tym ostatni impuls spadkowy nie spowodował zejścia indeksu funduszy poniżej trzymiesięcznej linii trendu wzrostowego, a wczorajsze odbicie może być jej potwierdzeniem. Jednak z drugiej strony, aby wspomnianą tendencję można było uznać za bardziej wiarygodną, konieczny byłby wzrost kursów funduszy w takim zakresie, który przy obecnym potencjale wzrostowym NFI nie bardzo wydaje się możliwy.Prawdopodobnie jednym z podstawowych czynników, który w znacznym stopniu zawęża zakres zmian cen na rynku NFI, jest jego obecna formuła, zakładająca dwutorowy system handlu walorami funduszy - na sesji oraz poza nią, a także rozbieżność interesów uczestników obu rodzajów wymiany. Jednak możliwości dokonywania transakcji pozasesyjnych na tak dużą skalę jak dotąd już niebawem ulegną wyczerpaniu, co powinno spowodować koncentrację popytu i podaży na fixingu, a w konsekwencji ożywienie koniunktury giełdowej w segmencie NFI.
.