Praktyczne spojrzenie
Od dłuższego czasu natykam się na reklamy obligacji skarbowych, których jednym z elementów jest hasło "zysk bez ryzyka". Budzi to we mnie odruch protestu. Czy uzasadniony?Ryzyko jest nieodłącznym elementem naszego życia. W zależności od temperamentu staramy się je zminimalizować, albo - przeciwnie - godzimy się na jego zwiększenie, gdy mamy szansę na tym skorzystać. Skoro tak, to oczywiste jest, że ryzyko występuje również na rynku kapitałowym. Istnieją nawet specjalne agencje, których głównym zadaniem jest wystawianie ocen dla papierów wartościowych emitowanych przez poszczególne państwa lub instytucje. Występuje cała gradacja tych ocen - od bardzo ryzykownych do prawie całkowicie pozbawionych ryzyka, ale żadna szanująca się agencja nigdy nie wystawiłaby oceny "bez ryzyka", gdyż po prostu by się ośmieszyła.Czyżby więc nie można było nikomu gwarantować bezpieczeństwa inwestycji? To już całkiem inna sprawa. Zacznijmy od inwestycji, które powinny być bardzo bezpieczne, czyli od funduszy emerytalnych. W ustawie o tych funduszach cały rozdział został poświęcony zwiększeniu bezpieczeństwa, czyli minimalizacji ryzyka.Otóż każde towarzystwo funduszy emerytalnych ma obowiązek utworzyć specjalny rachunek rezerwowy, z którego pokryje niedobory, gdyby okazało się, że wyniki są znacznie niższe od pewnego określonego poziomu. W skrajnym przypadku wkracza Fundusz Gwarancyjny, do którego wpłaty wnoszą wszystkie towarzystwa. Czyli można zobowiązać się do pokrycia strat z innych źródeł, jednak nie można tego utożsamiać ze stwierdzeniem "mój fundusz gwarantuje określony zysk". Fundusz tego nie gwarantuje, jest jednak zobowiązany do pokrycia strat właśnie wtedy, gdyby zysk był zbyt niski albo w ogóle go nie było.Przejdźmy teraz do działalności maklerskiej, a konkretnie do zarządzania portfelem papierów wartościowych klienta. Często w regulaminie lub umowie z klientem określa się pewien progowy poziom zysku, zwykle w odniesieniu do poziomu indeksu. Jeżeli zysk będzie wyższy, prowizja zarządzającego może znacznie wzrosnąć, jeżeli zaś będzie niższy - może być drastycznie ograniczona. Zarządzający może się nawet zobowiązać do pokrycia części strat z innych środków. Powinien jednak traktować wszystkich klientów według jednolitych kryteriów. W tym kontekście trochę dziwnie mi brzmią zapewnienia prasowe poważnego banku, że będzie dogadywał się z klientami, którzy stracili pieniądze na portfelach zarządzanych przez biuro maklerskie tego banku. Czyżby to znaczyło, że niektórzy klienci odzyskają większość utraconych środków, a inni prawie nic albo zupełnie nic?Powróćmy wreszcie do naszej reklamy. Myślę, że już więcej nie trzeba tłumaczyć, iż nie ma czegoś takiego, jak "zysk bez ryzyka". A skoro tak, to pamiętajmy, że istnieje ustawowy zakaz zatajania ryzyka, jakie wiąże się z korzystaniem z reklamowanych towarów czy usług. Tym bardziej więc nie można mówić, że ryzyka w ogóle nie ma, skoro jest ono nierozerwalnie związane z charakterem tego towaru czy usługi. Można powiedzieć, że ryzyko jest bardzo małe, nawet prawie niezauważalne, ale nie można zapewniać, że go zupełnie nie ma.Mam tylko nadzieję, że w opracowywaniu tej reklamy nie brał udziału żaden makler ani doradca, ponieważ zasady etyki zawodowej wprost zakazują udzielania takich zapewnień.
KRZYSZTOF GRABOWSKI
prezes Związku Maklerów i Doradców